Dive!! – odcinek 3

Chłopcy nadal ćwiczą, ale najistotniejszy jest fakt, że trener Asaki dostrzegła w Tomokim COŚ i uparła się, że wyśle go na Olimpiadę. Ale że na zawody tej rangi nie jedzie się ot tak, przed bohaterami postawiono bardziej realny cel – otóż mają się zakwalifikować na obóz treningowy, który odbędzie się w Chinach, taka przebieżka przed Olimpiadą. Już teraz widać, że kandydatów do reprezentacji jest tylko trzech i to pod warunkiem, że Okitsu zmotywuje się lub zostanie zmotywowany do pracy. „Przyjaciele” Tomokiego, czyli gadatliwi Ryou i Reiji, są zbyt zazdrośni o poświęcany mu przez trener Asaki czas, żeby zauważyć, że sami są sobie winni. Podczas gdy Sakai harował jak wół i wypełniał polecenia nieobecnej trener, oni tracili czas na inne rzeczy. Teraz, zamiast wziąć się do roboty, wolą odgrywać się na koledze za własne błędy i mówiąc niekulturalnie, olewają go. Na szczęście Tomoki wreszcie uwierzył w siebie i zamiast przejmować się byle czym, trenuje jak szalony.

 

 

Fabuła powoli, ale to bardzo powoli, ruszyła z miejsca. Nie zmienia to faktu, że nadal zawiewa nudą – podczas sesji treningowych zawodnicy więcej gadają niż skaczą do wody, przy czym rozmowy też do najciekawszych nie należą. Tomoki analizuje swoje sportowe cele, ewentualnie peroruje o poszukiwaniu sensu życia (najczęściej we własnej głowie), Youichi czasem rzuci jakąś światłą uwagą, a Okitsu zbywa wszystkich jednym krótkim zdaniem. Normalnie festiwal mentalnych klonów Clinta Eastwooda, tylko że jego jednozdaniówki to klasyka – krótko i zawsze w punkt, a tu mamy krótko i o niczym. Poza tym anime nadal brakuje spójności i pozostaje zlepkiem scen z życia, poszatkowanym i fatalnie dobranym. Na przykład, zastanawia mnie, co się nagle wydarzyło, że Tomoki postanowił wreszcie spotkać się z Miu. Przez pierwsze dwa odcinki chodził struty i wyraźnie niezadowolony, że zgodził się na chodzenie, a teraz jak gdyby nigdy nic umawia się na randkę w parku i zachwyca przygotowanym dla niego jedzonkiem. Gdzie tu sens, gdzie tu logika?

Dive!! nie jest złe, ale przerażająco wręcz nijakie i mdłe. Relacje między bohaterami nie istnieją – wszyscy funkcjonują obok siebie, zamiast razem. Najbardziej życiową sceną jak dotychczas była krótka, ale emocjonalna wymiana zdań między Tomokim a jego bratem. Cholera jasna, większość bohaterów trenuje razem od kilku ładnych lat, a zachowują się, jakby poznali się godzinę temu. Gdyby chociaż się nie lubili, ale nie, oni traktują się nawzajem jak powietrze. Po tych trzech odcinkach naprawdę nie jestem w stanie wskazać nawet jednej rzeczy, dla której warto sięgnąć po Dive!!. Grafika jest byle jaka, ze skłonnością do brzydkich krzywizn, muzyka zupełnie nie zwraca uwagi, postaci są drewniane i irytujące, a fabuła drepcze w miejscu. Istnieje bardzo malutka szansa, że coś się ruszy w czwartym odcinku, ponieważ na końcu trzeciego pojawia się jakiś enigmatyczny i ekscentryczny anonim i zaczepia Youichiego. Co prawda, gość wygląda tak, że nawet na miejscu postawnego licealisty wiałabym gdzie pieprz rośnie, ale biorąc pod uwagę rodzaj serii, to pewnie jakiś rywal z ego wielkości Tokyo Tower. Ale przynajmniej wygląda na osobę, której nie sprawia trudności wypowiedzenie kilku zdań naraz… Cóż, ja z czystej, masochistycznej ciekawości obejrzę jeszcze kolejny odcinek, ale szczerze mówiąc, nie polecam, bo zwyczajnie nie ma czego.

Leave a comment for: "Dive!! – odcinek 3"