Fate/Apocrypha – odcinek 1

Na to anime na pewno czekało wielu fanów produkcji ze stajni Type-Moon. Sam do nich należę i zaznaczę, że ucieszyło mnie, iż właśnie ta seria dostanie animowaną adaptację. Czemu? Ponieważ zrywa ona z pewnymi schematami uniwersum (umiejscowienie akcji w Japonii czy obecność znanych nam już Sług). Była to zatem okazja do poszerzenia uniwersum i grona bohaterów, a to zawsze cieszy.

Pierwszy odcinek ma charakter typowo wprowadzający w świat i realia. Akcja rozgrywa się w alternatywnej względem Fate/stay night rzeczywistości, w której podczas drugiej wojny światowej Graal zaginął, a następnie został przejęty przez rodzinę magów Yggdmillenia. O fakcie tym głowa rodu informuje kilkadziesiąt lat później, ogłaszając zarazem stworzenie własnej organizacji, konkurencyjnej względem Stowarzyszenia Magów. Aby pokazać siłę nowego tworu, Yggdmillenia rzuca wyzwanie Stowarzyszeniu. Wszystko rozstrzygnąć ma się w nowej wojnie magów, w której siedmiu Mistrzów reprezentować będzie Yggdmillenia, zaś sześciu – Stowarzyszenie. Sześciu? Owszem, bowiem po stronie Stowarzyszenia walczyć ma także jeden Mistrz wystawiony przez Kościół. W samym finale odcinka przekonujemy się jednak, że poza czternastoma przyzwanymi Sługami pojawił się jeszcze jeden, piętnasty. Jaka będzie jego rola?

Poza tymi faktami zaprezentowano nam także część, choć powyższy opis jasno mówi, że będzie ona bardzo liczna. Obsada składa się w znakomitej większości z nowych bohaterów, choć obeznani w uniwersum fani z pewnością rozpoznają Wavera Velvet w jego dorosłej postaci. Na tę chwilę trudno o nich cokolwiek powiedzieć, choć wiadomo już, że centralnym bohaterem będzie Kairi Sisigou, wolny strzelec i nekromanta zarazem, o którego pomoc poprosiło Stowarzyszenie. Wygląda na to, że podobnie jak w Fate/Zero część obsady stanowić będą ludzie dorośli, więc nie będzie to seria aż tak „licealna” jak Fate/stay night. Jeśli zaś chodzi o Sługi – ubawił mnie wybór Awicebrona jako tego, który ma się zajmować golemami. Jeśli chodzi o tę tematykę i Żydów, Loew pasowałby tu jednak o wiele bardziej. Może panowie z Type-Moon chcieli uniknąć takiej oczywistości? Tożsamość dwóch pozostałych Sług poznajemy w finale odcinka, więc nie będę jej tu zdradzać, zaznaczę tylko, że są to nowe postaci, acz w pewnym sensie powiązane ze znanymi z innych produkcji z tego uniwersum.

Po takim wprowadzeniu nie sposób na razie powiedzieć czegokolwiek konkretnego o samej serii. Cieszy mnie, że ma liczyć dwadzieścia pięć odcinków – to powinno dać dość czasu na sensowne opowiedzenie historii, zwłaszcza że pierwowzór jest już skończony i zamknął się w pięciu tomach. Trochę podejrzliwości budzi tak wielka obsada – oby nie skończyło się na stadzie przypadkowych łebków, których rolą jest się pojawić, powiedzieć kilka słów i szybko zginąć, żeby nie robić sztucznego tłoku. Najwięcej ciekawości budzi bogate grono nowych Sług, wśród których pojawią się postaci znane z klasyki literatury oraz takie, które trudno nawet nazwać wielkimi bohaterami sensu stricte.

Jestem nastawiony jak najbardziej pozytywnie, z odrobiną tylko ostrożności, której pewnie nawet by nie było, gdybym za anime odpowiadało ufotable, a nie A-1 Pictures. Jak to wyjdzie, przekonamy się jak zwykle w praniu, acz bardzo bym chciał, aby się udało. Raz, że po prostu lubię to uniwersum, dwa, że coraz rzadziej ostatnimi czasy zdarza mi się trafiać na anime, które mnie autentycznie wciągają i potrafią utrzymać przy ekranie.

Leave a comment for: "Fate/Apocrypha – odcinek 1"