Isekai Shokudou – odcinek 2

Jeżeli ktoś spodziewał się kontynuacji historii rogatej demoniczki, to będzie musiał poczekać, ponieważ drugi odcinek Isekai Shokudou koncentruje się na zupełnie nowych klientach restauracji. Pierwszą z nich jest dzielna poszukiwaczka skarbów, która do Nekoyi trafia dzięki wskazówkom znalezionym w dzienniku niejakiego sir Williama. Co prawda dziewczyna spodziewała się raczej skrzyni pełnej pieniędzy i klejnotów, ale kotlety mielone w złocistej panierce sprawiają, że sama także zaczyna uważać restaurację za prawdziwy skarb. Druga część odcinka skupia się na pewnym rycerzu, który w drodze po pomoc dla zaatakowanego przez potwory zamku dosłownie pada ze zmęczenia i głodu, prosi więc swojego boga o cud. Cud się oczywiście staje, dzięki czemu nasz złotowłosy rycerz może spałaszować cztery talerze smażonych w głębokim oleju krewetek, a następnie z pełnym żołądkiem uratować zamek i towarzyszy.

 

 

O ile pierwsza opowieść mieści się w granicach rozsądku, tak druga jest niemożebnie głupia – rycerz wyrusza po pomoc, zabiera miecz i pieniądze (które potem wyrzuca), ale jedzenia czy chociażby wody już nie… Tyle dobrze, że sam przyznaje się do owej głupoty. Inna sprawa, że to wszystko jest bardzo mało istotne i stanowi tylko pretekst do wizyty w restauracji i kosztowania kolejnych dań. Food porn pełną gębą – bohaterowie szczegółowo opisują teksturę i smak potraw, wydają z siebie dźwięki zadowolenia podczas jedzenia, a nawet się rumienią. Najlepszym przykładem nasz rycerz, który w obliczu niespodziewanego ataku wroga ma czas, by wsunąć cztery porcje i zachwycać się sosem. Cóż, Isekai Shokudou jest po prostu durne i nie dorasta do pięt innym seriom o jedzeniu, ale przy tym nieszkodliwe. W sensie, wydaje mi się, że bezpretensjonalna, epizodyczna formuła zdominuje widowisko, a ewentualny wątek główny, jeżeli w ogóle się pojawi, to pod koniec. Na razie nie widać, żeby anime miało odpłynąć w jakimś dziwnym kierunku – owszem, logiki tu nie uświadczycie, ale jak ktoś lubi pogapić się na pięknie podane potrawy i poczuć odrobinę okruszkowo-życiowego klimatu, to powinien być względnie zadowolony. Da się to oglądać, o ile przymknie się oko na fabularne idiotyzmy.

 

Seria nie zmieniła się również pod względem technicznym – grafika nadal oscyluje na granicy przeciętnej i w miarę ładnej, acz widać, że rysownikom wystarcza pary na góra pięć minut odcinka, po czym skupiają się tylko na jedzeniu. Cóż, szału nie ma – ot, kolejne anime, które ni ziębi, ni grzeje.

Leave a comment for: "Isekai Shokudou – odcinek 2"