Isekai wa Smartphone to Tomo ni – odcinek 3

Chociaż następna haremetka przybędzie dopiero w czwartym odcinku, zaś na zgromadzenie zestawu pokazanego w czołówce potrzeba jeszcze trochę czasu, powyższa zrzutka podsumowuje właściwie wszystko, czym jest ta seria. To opowieść o chłopcu, któremu wszystko się udaje i dzięki temu jest podziwiany przez wszystkich, ze szczególnym uwzględnieniem dziewcząt. Nie, nie napiszę „uroczych” ani „słodkich”, ponieważ na tym etapie jedynym przymiotnikiem, który je określa, jest „nijakie”. Jak się domyślam, Linze ma być słodka i nieśmiała, Elze przebojowa i szorstka, zaś Yae ciut staroświecka, ale wszystkie te cechy są kompletnie przytłumione ich bezgranicznym uwielbieniem dla umiejętności Touyi.

  

Tym razem nie chce mi się robić kompletnej listy, szczególnie że byłaby ona powtarzalna. Ten odcinek zawiera mniej spójnej fabuły, a więcej oderwanych scen mających udowadniać wspaniałość bohatera. Na samym wstępie Touya pomaga zagubionej lisiouchej panience znaleźć starszą siostrę, potem zaś dowiadujemy się, że w międzyczasie zachwycił nowy świat wprowadzeniem do niego shogi oraz rolady z bitą śmietaną. To, czego nie może robić bezpośrednio za pomocą smartfona, wykonuje z wykorzystaniem magii, której działanie można sprowadzić do „wszystko, czego akurat autor zapragnie”. Bo przecież niby są jakieś rządzące nią zasady, ale bohater ma dostęp do nieograniczonego zasobu zaklęć personalizowanych, dla całej reszty świata ograniczonych do (w najlepszym razie) jednego na łebka.

  

  

Trochę więcej ciągłości pojawia się w dalszej części odcinka, gdy bohaterowie wyruszają walczyć z jakimiś przypadkowymi potworami w ruinach dawnej stolicy. Jako że zdolności Touyi ujawniają istnienie podziemnego przejścia (przy okazji zostajemy poczęstowani najbardziej lamerską wersją zaklęcia Explosion, jaka tylko może być), cała czwórka wyrusza na poszukiwanie skarbów, znajduje zaś pierwsze poważniejsze wyzwanie w postaci kryształowego pająka z funkcją kuli dyskotekowej. Jest to przeciwnik tak potężny, że udaje mu się nawet utoczyć w czasie walki pierwszą krew, na krótko jednakże, bo zdolności Touyi pozwalają na natychmiastowe uleczenie śmiertelnie rannej Elze (na bis zaś spierają z ubrania ślady krwi, nie niszcząc kolorów). Ponieważ jednak pająk zaczyna być trochę uciążliwy, Touya dzięki swej pomysłowości i zdolnościom jednym strategicznych posunięciem kończy walkę. Ostatnie sceny odcinka sugerują natomiast dramatyczny zwrot akcji polegający na doczepieniu do Touyi blond haremetki, zdaje się, że dla odmiany królewny. Jak sądzę, następne w kolejce będą najpotężniejsza czarodziejka tego świata oraz jakaś przypadkowa bogini. Nie, nie znam spoilerów, zgaduję.

  

Napisałabym, że zdecydowanie nie polecam, ale z drugiej strony trzeba przyznać, że Isekai wa Smartphone to Tomo ni nie odstrasza właściwie niczym poza przerażającą nudą i nijakością. To zaś oznacza, że mogą się znaleźć widzowie, którym taki rodzaj serii, pozwalający całkowicie wyłączyć szare komórki i popatrzeć na kolorowe obrazki, będzie odpowiadać. Ostrzegam tylko, żeby nie szukać tutaj ani komedii, ani fanserwisu, ani przygody… Niby wszystko to jest, ale tylko z nazwy, bo tak naprawdę, jak w starym już internetowym memie, nie ma tu niczego.

Leave a comment for: "Isekai wa Smartphone to Tomo ni – odcinek 3"