Knight’s & Magic – odcinek 1

Kurata jest programistą w firmie, bardzo dobrym i cenionym przez współpracowników. Ma też obsesję na punkcie mechów – podobno jego mieszkanie jest wypełnione modelami. Dlatego w chwili śmierci żałuje jednego – że nie będzie miał okazji złożyć tych wszystkich przeszłych, teraźniejszych i przyszłych modeli…

Przenosimy się do Królestwa Fremmevilla – Ernesti Erchevalier, lat bardzo mało, wraca wraz z matką i dziadkiem powozem, który zostaje zaatakowany przez ogromne bestie (wariacja na temat insektów). Przez śmiercią ratuje ich ogromny mechaniczny rycerz, Silhouette Knight. Na jego widok coś w mózgu Erniego zaskakuje i do głosu dochodzi Kurata, którego irytacja z powodu śmierci spowodowała, że inkarnował się akurat w tym świecie i w tym ciele. Oczywiście dzieciak/Kurata, którego od tej pory będziemy nazywać Erni, zyskuje cel w życiu – zostać pilotem Wielkiego Robota… Znaczy mechanicznego rycerza. A w tym celu należy zacząć się uczyć zarówno magii, jak też i walki, a potem pójść do Akademii, która tychże pilotów-rycerzy szkoli. I nie, na szczęście nie otrzymujemy żadnego rozdwojenia jaźni, po prostu Erni zyskuje, jakby to ująć, pewne… zdolności.

W pierwszym odcinku mamy dosyć solidne przedstawienie świata, w którym demony-bestie-potwory napadają na ludzi, a bronią ich przed nimi rycerze kierujący wielkimi robotami, stylizowanymi na rycerzy. Zapoznajemy się także z bohaterem i jego życiowym celem – pilotować mecha! Erni, który dziedziczy wiedzę i zdolności Kuraty w zakresie konstrukcji robotów, znajomości broni i logicznego myślenia, jest też bardzo ciężko pracującym nad swoimi zdolnościami osobnikiem i w sumie okazuje się upartym małym chodzącym geniuszem, doprowadzającym do rozpaczy miernych nauczycieli, próbujących go wepchnąć w ramki, i zdecydowanie dążącym do wymarzonego celu. Na szczęście nie jest irytujący, choć dla niektórych pozytywne nastawienie do świata i konsekwencja w działaniu mogą być trudne do przełknięcia. O dziwo bohater nie istnieje w próżni, ma przyjaciół, którzy nie są tylko tłem, ale z nim rozmawiają, wspólnie coś robią i generalnie go wspierają w jego dążeniach przez te wszystkie lata (bo dochodzimy do miejsca, gdzie Erni na lat dwanaście). Oczywiście, optymizm pierwszego odcinka jest pozytywnym zaskoczeniem, ale doskonale przecież wiemy, że nie otrzymamy historii szkolnej w realiach fantasy. I dobitnie to widać w końcowych minutach, gdzie okazuje się, że nie wszystko jest ładne i polukrowane, a coś się czai w ciemnościach.

  

 

Graficznie powiem jedno – CGI na owadach – okropność, na robotach dobre, cała reszta śliczniutka, tła zabójcze, walki pokazane są, zaklęcia rzucane – każde ma swój unikalny wzorek, a same postacie nie są krzywe. Pesymistycznie podchodząc – para i pieniądze poszły w pierwszy odcinek. Optymistycznie – może jednak mają budżet większy?

 

 

Leave a comment for: "Knight’s & Magic – odcinek 1"