Konohana Kitan – odcinek 1

Młodziutka Yuzu przybywa do Konohanatei – pięknego, tradycyjnego hotelu, w którym ma podjąć swoją pierwszą pracę. Nieopierzone i naiwne dziewczę bierze się do wyznaczonych zadań z zapałem, choć bez większego przemyślenia – gafa goni gafę, a niektóre z nich odbijają się na komforcie gości hotelowych. Szczęśliwie dziewczynę otacza grono doświadczonych pracowników, którzy bardziej lub mniej dobrowolnie gotowi są służyć radą i pomocą.

Pierwszą opiekunką Yuzu zostaje Satsuki, z pozoru chłodna i surowa senpai, która wyraźnie onieśmiela młodszą koleżankę, wzbudzając w niej jednak niekwestionowany zachwyt. Następnie Yuzu zostaje przydzielona do pracy z Sakurą, osóbką kompletnie oderwaną od rzeczywistości, która jednak uświadamia naszej bohaterce, że ważna jest nie tylko ciężka praca, ale również chwile relaksu, którym piękna sceneria okolic hotelu jak najbardziej sprzyja.

 

Gdybym nie wiedziała, że seria należy do gatunku shoujo-ai, po pierwszym odcinku nieszczególnie bym ją o to podejrzewała. Wszystko, co widzimy na ekranie jest bardzo słodkie i urocze, a podteksty, choć obecne, nie wydają się przekraczać granic wyznaczonych przez inne serie opowiadające o słodkich dziewczynkach robiących słodkie rzeczy. Będąc jednak zawczasu poinformowaną o przynależności gatunkowej Konohana Kitan, z łatwością jestem w stanie dostrzec pewnego rodzaju chemię między Yuzu a Satsuki. Z jednej strony podziw dla doświadczonej i poważnej koleżanki, z drugiej niechętnie formułowana fascynacja charakterem młodszej, tak szczerym, spontanicznym i różnym od własnego. Innymi słowy klasyczne przyciąganie się przeciwieństw. Jak daleko ma szansę zajść wątek romantyczny, nie sposób na razie przewidzieć. Seria wydaje się na tyle niewinna, że istnieje możliwość, iż wszystko skończy się na rumieńcach i przelotnych spojrzeniach. Z drugiej strony już w pierwszym odcinku nie stroni się od nagości i komentarzy na temat fizycznych aspektów urody bohaterek, toteż nie wykluczam, że późniejsze epizody przyniosą bardziej dosłowne manifestacje wzajemnego zainteresowania bohaterek…

 

Moje ogólne wrażenie po pierwszym odcinku jest umiarkowanie pozytywne. Konohana Kitan zapowiada się na serię słodką, relaksującą i ze wszech miar wdzięczną, choć przy okazji nawiną i głupawą. Uroku dodaje otoczenie, w którym toczy się akcja oraz magiczny charakter bohaterek, z których każda obdarzona jest lisimi bądź kocimi uszkami i stosownym ogonem. Największą bolączką tej historii okazać się może jej główna bohaterka – póki co Yuzu wydaje mi się wyjątkowo głupiutką, pospolitą i nudną postacią, która w teorii urzekać ma widzów swoją prostolinijnością, a w praktyce może raczej irytować przesadną naiwnością…

Leave a comment for: "Konohana Kitan – odcinek 1"