Kujira no Kora wa Sajou ni Utau – odcinek 1

Błotny Wieloryb to ogromna wyspa poruszająca się po oceanie piasku. Jej populacja liczy niewiele ponad pół tysiąca mieszkańców, spośród których przeważająca większość posiada moce parapsychiczne. Za te niezwykłe zdolności płaci się jednak wyjątkowo wysoką cenę w postaci stosunkowo krótkiego życia, więc śmierć nawet nie trzydziestoletniej kobiety nikogo nie zaskakuje. W związku z tym rządy powierzono bardzo wąskiemu gronu ludzi, którym natura poskąpiła daru, ale za to dała szansę na znacznie dłuższy żywot. Niezbyt optymistyczna to rzeczywistość, ale większość zdążyła już się do takiego stanu rzeczy przyzwyczaić i spokojnie przeżywa kolejne dni. Do tego grona należy również czternastoletni Chakuro, który nie najlepiej panuje nad swoimi mocami, ale świetnie odnajduje się w roli kronikarza czy raczej pamiętnikarza wyspy.

Sytuacja mieszkańców Wieloryba zmienia się jednak pewnego dnia, kiedy podczas eksploracji opustoszałej wyspy ekipa zwiadowcza odnajduje tajemniczą Lykos. Pierwszy kontakt z nieznajomą ma oczywiście nie kto inny jak Chakuro i zafascynowany jej innością, postanawia pomóc. Problem polega na tym, że samo istnienie dziewczyny sugeruje, że gdzieś tam za nieskończonymi wydmami istnieje inna cywilizacja, starszyzna wyraźnie coś ukrywa, niewielka grupka młodych i zbuntowanych mieszkańców pod przewodnictwem utalentowanego Oumiego postanawia wykorzystać Lykos, aby uciec z wyspy, a Chakuro i najprawdopodobniej również jego przyjaciółka, Sami, trafią w sam środek tego bałaganu.

Powiem, że taki zarys fabuły zdecydowanie mnie zainteresował, bo przedstawiony w ekranizowanej mandze świat prezentuje się naprawdę ciekawie i ma ogromny potencjał, a dobrej przygody fantasy nigdy za wiele. Sporo tu tajemnic i niejasności, ale to olbrzymie pole do popisu dla wyobraźni twórców, z autor… (chyba „ką”) na czele. Gorzej, że mamy do czynienia z jednosezonową reklamówką, mimo że dostępny materiał liczy już dziesięć tomów (bo chyba nie spodziewaliście się, że pierwowzór jest zakończony).

W moim przypadku sporym problemem w czerpaniu przyjemności z seansu może okazać się sposób realizacji scenariusza, który pozostawia trochę do życzenia. Jak już pisałam powyżej, przedstawiona rzeczywistość do najbardziej optymistycznych nie należy, ale bohaterowie nie robią ze swojej sytuacji jakiejś tragedii. Brzmi to zachęcająco dla tych, których męczy przesadni melodramatyzm? Pewnie tak, niestety odniosłam wrażenie, że w tym przypadku próba stworzenia lżejszej atmosfery zupełnie się nie powiodła. Główną przyczynę stanowi zupełne nieumiejętne wymieszanie poważniejszych scen z bardzo topornym i momentami sztucznym czy nawet wymuszonym humorem, kiedy całość bez problemu by sobie poradziła bez tych dodatków. Sama konstrukcja wydarzeń w tym odcinku również średnio przypadła mi do gustu, bo akcja była niezbyt płynna, a jej tempo – nierówne. Sporo tu również ułatwień i bardzo wygodnych zbiegów okoliczności, które odbierają fabule naturalność. Cóż, może to tylko takie pierwsze wrażenie, ale trudno nazwać to gładkim startem.

Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie za to oprawa techniczna. Pamiętacie „kredkowe” tła w Hai to Gensou no Grimgar? Tutaj dostajemy coś podobnego i muszę przyznać, że narysowane w ten sposób krajobrazy i wnętrza wyglądają bardzo urokliwie (te kolory przy zachodzie słońca!). Niestety, taki styl zgrzyta odrobinę w zestawieniu z zupełnie inaczej animowanym piaskiem. A szkoda, bo sama animacja jest płynna, a bohaterowie i różne obiekty nie cierpią w oddaleniach na przesadne krzywizny. Projekty postaci należą do nieco bardziej realistycznych i są naprawdę miłe dla oka. Niezwykle przyjemna dla ucha jest ścieżka dźwiękowa, która nigdy nie kradnie pierwszego planu, ale zaprezentowane utwory są naprawdę ładne.

Leave a comment for: "Kujira no Kora wa Sajou ni Utau – odcinek 1"