25-sai no Joshikousei – odcinki 1-3

„Upojne noce z mnichem” i „Nastoletni łobuz na męża” zaczęły tradycję (miejmy nadzieję, że nie taką długą…) ekranizacji mang josei z dużą ilością seksu i pretekstową fabułą w postaci jednosezonowych miniaturek po trzy-cztery minuty na odcinek. I po omawianym tu anime widać, że każdy kolejny tytuł będzie bił rekordy głupoty i brzydoty… Ale może przejdźmy do sedna.

Hana Natori ma dwadzieścia pięć lat i jest bez pracy, a że akurat nastoletnia kuzynka, do której jest bardzo podobna, kompletnie nie przejmuje się obowiązkiem szkolnym i grozi jej powtarzanie roku, matka tejże wpada na genialny pomysł, aby to właśnie bezrobotna chodziła za nią do liceum. Cóż, pierwszy dzień tytułowej dwudziestopięcioletniej licealistki w roli Kaho Miyoshi szkole nie wygląda szczególnie dobrze, a sytuacja robi się jeszcze ciekawsza, kiedy Hana wpada na kolegę sprzed lat, Akito Kaniego, który aktualnie jest członkiem wielce szanownego ciała pedagogicznego. Mężczyzna z miejsca poznaje dawną koleżankę, ale obiecuje nie zdradzić jej sekretu pozostałym. Nie przeszkadza mu to jednak w dobieraniu się do dziewoi. Znaczy, teoretycznie legalnie może, ale no tego… Tak jakoś nie wypada…

Durne to było niesamowicie, postaci charakterów nie mają za grosz, a prym wiedzie tu oczywiście główna bohaterka, która asertywności ma w sobie tyle, co ścierka do podłogi. „Przystojniak” serii udaje dorosłego faceta, a w głowie mu jedynie seks z teoretycznie pełnoletnią kobietą, która zachowuje się jak nastolatka chowana w szklarni. Ciekawe, czy poznamy prawdziwą Kaho Miyoshi, bo z opowieści wynika, że ma charakterek i mogłaby robić za pełnoprawną protagonistkę, a nie materac dla napalonego delikwenta..

Wersja, która wpadła mi w ręce była cenzurowana, więc dużo „mięska” nie uświadczyłam, ale po seansie Omiai Aite wa Oshiego… wcale nie żałuję, bo rzeczone sceny nie były nawet średniej jakości. Cała reszta, czyli grafika, animacja i muzyka, prezentuje się wyjątkowo krzywo i biednie – ruch jest wyjątkowo toporny, dynamiki nie ma tu za grosz, a rzępolenie w tle niczego słuchalnego nie przypomina.

Cóż, nie wątpię, że w kolejnych sezonach trafią się następne anime w tym stylu, ale każdy kolejny seans utwierdza mnie w przekonaniu, iż są to minuty stracone, które można przeznaczyć np. na obranie marchewki i jabłek do obiadowej surówki, bo to przynajmniej jest zdrowe, smaczne i ma sens…

Leave a comment for: "25-sai no Joshikousei – odcinki 1-3"