Gakuen Babysitters – odcinek 3

Przez dwa odcinki Gakuen Babysitters nie było w stanie przekonać mnie do siebie, ale trzeci przyniósł pewien przełom. Nareszcie nie czułam się podczas seansu, jakby ktoś fundował mi końską dawkę leku nasennego, a wszystko to dzięki doprawieniu historii osieroconego rodzeństwa porcją nieco szalonego humoru. Tym razem pierwszą część odcinka poświęcono na Walentynki, wyjątkowo trudne dla uczniów szkoły, ponieważ akurat w ten dzień obowiązuje tu surowy zakaz wręczania czekoladowych pyszności. Oczywiście uczniowie obchodzą go, niezbyt się z tym kryjąc, ale już na przykład Inomata nie może znieść, że regulamin jest łamany i nie odpuści nawet szkolnemu idolowi, Yagiemu oraz jego koledze, Nezu. Jednak ulubieniec dziewcząt zaskakuje naszą kujonkę, stwierdzając, że chciałby zapisać się do klubu „niań”. Zaskoczona Inomata coś tam mu odpowiada, ale mina Nezu świadczy, że za pięknym uśmiechem Yagiego kryje się coś więcej… W drugiej części, przy okazji zimowego spaceru, Ryuuichi tłumaczy maluchom, że powinny uważać na podejrzanych ludzi i nigdy nie chodzić nigdzie z obcymi. Dosłownie chwilę później zauważa w krzakach, do których zbliża się Kazuma, takiego właśnie podejrzanego typa. Na szczęście Hayato również czuwa i unieszkodliwia podglądacza trampkiem, acz zamaskowany osobnik okazuje się tylko tatą bliźniaków, pragnącym spędzić z nimi trochę czasu podczas wolnego dnia.

 

 

Zarówno historia Yagiego, jak i sławnego tatusia (pan jest aktorem) Kazumy i Takumy okazały się wyjątkowo zabawne, głównie dzięki naszpikowaniu ich dosyć absurdalnymi żartami. Moim zdaniem serii naprawdę wyszło na zdrowie odejście od okruchów życia do komedii, wreszcie nabrało ona życia, a i raczej płascy bohaterowie zyskali trochę osobowości. Powtarzam, to co napisałam ostatnio – Gakuen Babysitters nie jest produkcją złą czy nieudaną, ale niestety wałkuje temat już kilkakrotnie wykorzystany znacznie lepiej, przez co wydaje się nudne, a właściwie wydawało się. Cóż, główne założenie fabularne i tak było wyjątkowo umowne i absurdalne, więc wystarczyło tylko ten absurd podkreślić i uwypuklić. Inna sprawa, że trochę brakuje mi pokazania takiego codziennego klasowego życia Ryuuichiego. Jakby nie patrzeć, w ciągu trzech odcinków przeskoczyliśmy czasowo o kilka miesięcy – nagle okazuje się, że główny bohater całkiem dobrze dogaduje się z kolegami i ma nawet wielbicielkę, i trochę żałuję, że to nawiązywanie relacji z innymi zupełnie twórcom umknęło. Ale poza tym seria zdecydowanie zapunktowała, więc może i ten wątek dostanie w końcu rozwinięcie.

 

 

Graficznie i muzycznie jest bez zmian, czyli niezbyt bogato, ale bez jakichś widowiskowych wpadek i natychmiast rzucających się w oczy oszczędności. Ot, kolejne całkiem sympatyczne patrzydełko, którymi sezon zimowy w tym roku stoi. Warto dać szansę, ale lepiej nie nastawiać się na Bóg wie co.

Leave a comment for: "Gakuen Babysitters – odcinek 3"