Hakata Tonkotsu Ramens – odcinek 1

Hakata jest nowoczesnym miastem, znanym powszechnie z prężnego rozwoju zapewnionego przez aktualnego burmistrza, który właśnie startuje na kolejną kadencję. Jednak to piękne miasto sławne jest też z innego powodu – tak się bowiem składa, że trzy procent jego populacji to zabójcy na zlecenie. Czasem pracują oni na własną rękę, przyjmując zlecenia od lokalnych mafiozów, ale dla wyżej postawionych oficjeli czarną robotę odwala Red Rum, Inc. – oczywiście nazywająca się zupełnie inaczej i kryjąca się pod płaszczykiem zwykłej firmy w wieżowcu. Nie jest to jednak całkiem miasto bezprawia – jest tu policja (która oczywiście niewiele może), są detektywi prywatni (tu wkracza nasz bohater, Banba, rozczochrany chudzielec w rozciągniętym sweterku, z głosem Daisukiego Ono), są też ludzie, który za opłatą (a przypuszczam też, że może bezpłatnie) wymierzą sprawiedliwość w twoim imieniu, gdy prawo jest bezsilne. Jest także ktoś, kto zabija zabójców – tych najgorszych i najwredniejszych… i służy do straszenia nowych w zawodzie, bo jeszcze nikt go nie widział.

 

 

Oprócz wcześniej wspomnianego Banby, w pierwszym odcinku zostają wprowadzeni w większości przyszli bohaterowie serii (a przynajmniej tak przypuszczam, patrząc po napisach końcowych). Szczerze mówiąc, nawet jeśli część działa po „stronie dobra”, to będzie to wyjątkowa banda psychopatów.  I nie mówię tu o politykach. Mniej więcej zarysowana też zostaje fabuła, być może całej serii, być może kilku pierwszych odcinków (wolałabym tę pierwszą wersję), która dotyczy śledztwa prowadzonego przez Banbę w sprawie podejrzanego samobójstwa detektywa badającego związki burmistrza ze światem przestępczym.

 

Mniej więcej, bowiem odcinek przetykany jest w równym stopniu wątkiem blond zabójczyni, młodego narybku z Red Rum i jego pierwszego zlecenia, psychopatycznego synalka oficjela oraz współczujących obywateli niosących sprawiedliwość. Aha, oraz zabójców z dylematami moralnymi, ale wykonującymi polecenia. Urocze. Wszystko podlane jazzującą muzyczką, niecenzurowaną krwią i trupami. Na plus zaliczyć należy też fakt, że bohaterowie są dorośli (no dobra, z wyjątkiem jednej sztuki) i w miarę realistycznie narysowani (czytaj – brak zielonych sterczących kłaków). W odcinku mamy też ładne, świetliste rozmycia, ładnie narysowany ramen… Ale reszta jest po prostu krzywa – od postaci, aż do budynków i generalnie widać, że wysiłku rysowników starcza jedynie na pojedyncze kadry lub ładne tła.

 

Chwilowo widać też już, że będzie to seria, która się nie patyczkuje z brutalnością i generalnie nie będzie się nadawać dla wszystkich.

Leave a comment for: "Hakata Tonkotsu Ramens – odcinek 1"