Pechowy nowy zabójca na dzielni, Saito, na szczęście przeżywa spotkanie z „Mścicielami”, ale tylko dlatego, że udaje mu się w ostatniej chwili wyjaśnić, kim jest i dla kogo pracuje. Dzięki temu nie traci żadnej istotnej części ciała, a nawet zyskuje kontakt i wizytówkę, w razie jakby sam chciał się na kimś zemścić (albo potrzebował pomocy). I zapewne będzie potrzebował jej bardzo szybko – zlecenia bowiem nie wykonał – zajęli się tym ludzie burmistrza – ale kasę za nie dostaje i wydaje ją na żarcie, alkohol i kobiety. Problem polega na tym, że rankiem budzi się w hotelu obok nieznajomej martwej dziewczyny. Tej samej, która została kupiona kilka godzin wcześniej od mafii dla synalka burmistrza.

Z kolei nasz crossdresser z poprzedniego odcinka, Xianming Lin, informuje Banbę, że zamierza go ochronić przed nasłanym na niego zabójcą, jednocześnie przyznając z rozbrajającą szczerością, że jakby mu zapłacili, to by sam go zabił, ale w takiej sytuacji zamierza im trochę nabruździć. Banbie, po przeprowadzeniu własnego śledztwa przy pomocy znajomego hakera, udaje się go trochę zmiękczyć (głównie pieniędzmi) i wydobyć potrzebne informacje, m.in. o człowieku, którego widział zabity detektyw z burmistrzem, i o tym, czym się zajmuje organizacja, dla której pracował Xianming. Aha, w międzyczasie wpada do biura zabójca, ale zostaje wykopany na ulicę (Banba jest chyba przeciwnikiem zabijania), a obaj panowie rozstają się we względnym spokoju.

W drugim odcinków sięgamy głębszych ścieków miejskich – o ile w pierwszym byli głównie mordercy i korupcja, to teraz jeszcze dochodzi handel ludźmi, gwałt, tortury i inne nieprzyjemności czekającego osobę, która komuś podpadnie. Czy to politykom, czy to mordercom, czy też zwykłemu obywatelowi, który może wynająć sobie „Mściciela”. Generalnie to w tej chwili przechlapane ma najbardziej Saito, który nie dość, że został wystawiony do odstrzału jako morderca, to będzie miał na karku jeszcze dyszącego chęcią zemsty zabójcę.