Itou Junji: Collection – odcinek 3

Pisząc o dwóch pierwszych odcinkach tej serii, narzekałem, że tak naprawdę nie wnoszą one nic nowego do twórczości Itou – są średnio wykonanymi, za to niewolniczo wiernymi adaptacjami. Trzeci odcinek przyniósł zasadniczą zmianę. Ale niestety, nie jest to dobra zmiana…

  

Opowieść pierwsza, wydana i u nas pod tytułem Miłosne cierpienia umarłych, to historia o miasteczku, którego mieszkańcy mają osobliwą tradycję. Polega ona na tym, by w mglisty dzień stanąć na rogu ulicy i pierwszą napotkaną osobę spytać o coś ważnego, zaś odpowiedź potraktować jako wróżbę. W tym mieście mieszkał Ryuusuke. Jego rodzina wyprowadziła się, kiedy był jeszcze dzieciakiem, teraz zaś chłopak wraca, już jako licealista. Budzi zainteresowanie wielu dziewczyn w swojej klasie, w tym Midori, jego przyjaciółki z dzieciństwa. Ta z kolei przedstawia go swojej koleżance, Suzue. Jednak o spokojnym szkolnym romansie nie może być mowy. W mieście zaczynają ginąć nastolatki, zaś wydaje się to związane z tradycją wróżb oraz będącym kimś w rodzaju miejskiej legendy „Przystojniakiem ze skrzyżowania”. Ryuusuke zaś wyjątkowo źle reaguje na jakąkolwiek wzmiankę o tym, gdyż wiąże się to z jego przeszłością.

 

Miłosne cierpienia umarłych to jedna z dłuższych opowieści Itou, niepozbawiona mrocznego, sugestywnego klimatu, zręcznie szydząca ze sztampowych szkolnych romansów, a przy tym wprawnie operująca makabrą i nastrojem rasowego dreszczowca. Początkowo zdawać się mogło, że tak będzie i tutaj. Chociaż anime jest dość oszczędne od strony animacyjnej, twórcy całkiem nieźle sobie poradzili z oddaniem atmosfery miasta i postępującego obłędu. Problem polega jednak na tym, że cała przedstawiona tu historia to około jednej czwartej oryginału, dodatkowe nieco przycięte względem pierwowzoru. Nie wiem, czy w kolejnych odcinkach zaprezentowany będzie ciąg dalszy, prawdę mówiąc, wątpię. O ile w przypadku Souichiego z epizodu pierwszego miało to sens, gdyż tam każda historyjka była osobną opowieścią, tu mamy do czynienia jednak z większą całością.

 

Ostatnie kilka minut odcinka poświęcono na adaptację kolejnej z miniatur Itou. Tym razem wybór padł na jedną z moich ulubionych – Dziewczynę-ślimaka. Opowiada ona o nastolatce, której język przemienia się w ślimaka. Anime niestety nie oddaje do końca sprawiedliwości tej miniaturce. Jest wyraźnie skrócone (względem niedługiego wszak oryginału!), a tempo, narzucone przez długość odcinka, odbija się niekorzystnie na narracji, dość rwanej. W efekcie coś, co uważam za bardzo udane, tu wypada groteskowo i niespecjalnie przekonująco. Oglądając to anime, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że seria ta skorzystałaby, gdyby była produkcją aktorską. Choć tam z kolei trzeba by włożyć także sporo forsy, aby efekty specjalne nie zabiły klimatu (kto widział niektóre z filmowych interpretacji opowieści o Tomie, ten wie, o czym mówię).

Seria zdaje się potwierdzać, że są mangi, które niespecjalnie zyskują po przełożeniu na język animacji. Nie wykluczam oczywiście, że w tym konkretnym przypadku swoje mają za uszami niezbyt doświadczeni twórcy, niemający własnej spójnej wizji, ani, co nie bez znaczenia, odpowiedniego budżetu. Podsumowując, raczej wątpię, aby anime to mogło przekonać do twórczości Junjiego Itou nowych fanów. Na szczęście jest to autor, który i bez tego rodzaju promocji ma już wyrobioną markę.

Leave a comment for: "Itou Junji: Collection – odcinek 3"