Karakai Jouzu no Takagi-san – odcinek 2

  

Przypuszczam, że widzów, którzy sięgną po tę serię da się podzielić na dwie kategorie. Pierwsza błyskawicznie da się „kupić” pomysłem uroczej dziewczyny drażniącej się z naiwnym kolegą i będzie się doskonale bawić. Druga, do której niestety muszę zaliczyć samą siebie, dojdzie do wniosku, że jest to formuła zbyt powtarzalna i zbyt jednostronna.

 

Segmenty w tym odcinku obejmują lekcję kaligrafii, lekcję angielskiego oraz WF na szkolnym basenie, co pozwala wreszcie na zmianę dekoracji. Poszczególne epizody rozgrywają się według dobrze już poznanej rutyny: Nishikata obsesyjnie zastanawia się, jak odegrać się na nieznośnej koleżance, zaś Takagi z wdziękiem i największą łatwością wodzi go za nos. Żadna z tych części nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia, bo właściwie, jak się nad tym zastanowić, to puentę w sumie znamy z góry, a samo dojście do niej zajmuje chyba odrobinę więcej czasu niż by należało. Niestety, każdy żart się da położyć zbytnim rozciągnięciem w czasie. Pod tym względem najbardziej udana jest wepchnięta gdzieś w środek scenka z dziewczętami z Ashita no Doyoubi, na tyle krótka, że dowcip nie zdąża się rozmyć.

 

Mam też wrażenie, że ekipa rysowników i animatorów ma w tym przypadku mniej roboty niż zwykle, ponieważ chyba 90% serii stanowią powtarzalne ujęcia dwójki siedzących w sąsiednich ławkach bohaterów. Co gorsza, ich mimika okazuje się mocno ograniczona – szczególnie Takagi, ale i Nishikata w gruncie rzeczy ma stały zestaw zbolałych, przerażonych i przebiegłych min, których używa na zmianę. Dokłada się to wszystko do ogólnego wrażenia monotonii i poważnie utrudnia złapanie choćby częściowo atrakcyjnych dla oka zrzutek.

Leave a comment for: "Karakai Jouzu no Takagi-san – odcinek 2"