Killing Bites – odcinek 3

Po już chyba obowiązkowym przypomnieniu wydarzeń z poprzedniego odcinka następuje część fanserwisowa, a po niej właściwa treść odcinka. Dziewczyna-gepard i dziewczyna-pszczoło-jamnik idą razem i zostawiają protagonistę samotnie. Po powrocie do domu staje on oko w oko z facetem-lwem znanym z pierwszego odcinka.

Jednak to wnuczka jednego z szefów organizujących i uczestniczących w całym tym bajzlu jest tutaj istotną figurą próbującą przekonać głównego bohatera do wycofania Hitomi z turnieju. Chociaż jej argumenty są całkiem logiczne (w turnieju można zginąć), to jednak chłopak zwyczajnie nie chce podejmować decyzji samodzielnie w obawie o swoje życie (naturalnie obawia się partnerującej mu dziewczyny). We wszystko oczywiście miesza się coraz więcej osób stojących wyżej w hierarchii. Koniec końców staje na tym, że trzeba zrekrutować jeszcze kogoś bo w turnieju biorą udział drużyny trzyosobowe.

Wybór z musu pada na dziewczynę-królika, która jednak ni prośbą ni groźbą nie daje się namówić do udziału. Gdy prawie udaje się to osiągnąć Nomoto (w końcu okazał się przydatny), na scenę wkracza dziewczyna-frynosoma rogata (pomysłowość twórców w temacie wymyślania hybryd zadziwiła mnie po raz kolejny). Okazuje się, że króliczka ma też pewne asy w rękawie, a wespół z Hitomi udaje jej się obezwładnić siostry bliźniaczki (okazało się, że przeciwniczki-jaszczurki były dwie).

Muszę przyznać, że seria jest interesująca, a bohaterowie sympatyczni i odpowiednio przerysowani. Anime nie traktuje siebie w 100% poważnie, a przy okazji uczy i bawi w niewymuszony sposób. Co ciekawie, mimo bardzo mocnego początku liczba trupów do tej pory wynosi zero – nie wiem, czy to się zmieni, ale chyba nie ma co obawiać się jakiegoś poważnego przedramatyzowania. Fanserwis jest w znośnych ilościach i przy okazji nie drażni, stanowiąc niejako integralny element serii, a nie coś dołożonego na siłę. Strona techniczna jest poprawna, chociaż nie należy liczyć na fajerwerki. Walki przynajmniej starają się być jako tako ciekawe, ale niestety widać, że stają się coraz bardziej statyczne (może to oszczędność przed turniejem). Seria nie jest dla każdego, ale myślę, że znajdzie pokaźne grono fanów, do których sam się na razie zaliczam.

P.S. Wielki plus za pewną dawkę realizmu – Nomoto nie ozdrowiał cudownie po przebiciu kolcem, tylko nadal kuśtyka o kulach cały odcinek, a między Hitomi a nim czuć jednak lekką miętę… zobaczymy, co z tego będzie.

Leave a comment for: "Killing Bites – odcinek 3"