Koi wa Ameagari no You ni – odcinek 1

Nastolatka zakochana w rozwodniku z dzieckiem… Jak wiele osób odstraszyło takie zawiązanie fabuły? Dobre pytanie, na szczęście jednak w każdym zdaniu można znaleźć nie jedno, lecz kilka „ale” i w tym przypadku z korzyścią dla zajawkowanego tytułu.

Uczęszczająca do liceum Akira Tachibana jest osobą raczej zamkniętą w sobie i nieśmiałą, nie powstrzymuje jej to jednak przed nawiązywaniem normalnych relacji ze znajomymi ze szkoły i z pracy. O, właśnie. Praca jest tutaj bardzo ważna, bo po kontuzji, która zakończyła jej obiecującą karierę lekkoatletyczną, dziewczyna musiała coś zrobić z wolnym czasem po lekcjach. A że pewnego deszczowego popołudnia po wizycie u lekarza trafiła akurat do pewnej restauracji, gdzie obsługiwał ją bardzo sympatyczny pan? Cóż… wielka miłość od pierwszego wejrzenia? Nie, za to bardzo ewidentnie pierwsze zauroczenie z całym dobrodziejstwem inwentarza, które opiera się na ukradkowych spojrzeniach, rumieńcach i kilku bardzo krępujących sytuacjach. Witamy w okresie dojrzewania!

Nie ma co ukrywać, że sam zarys fabuły do szczególnie oryginalnych czy zachęcających nie należy, ale wiecie co? Podobnie jak tytuł sugerujący, że miłość jest jak pogoda po deszczu, tak samo anime to ma właśnie taki odświeżający i przyjemny klimat nieporadności, niezręczności, ale i pewnej niewinności, jakich nie uświadczy się w wielu podobnych serialach opowiadających o pierwszej miłości. Bo w nich to uczucie wielkie, głębokie i niesamowicie pewne, podczas gdy w rzeczywistości zaczyna się niekoniecznie od miłości, a od zauroczenia właśnie, które nie musi prowadzić do wielkich dramatów, wyznań i gestów. Czasem faktycznie przeradza się ono w coś więcej, ale większej liczbie przypadków nie, bo nikt nie mówi, że pierwszy smak musi być tym jedynym. To ważne, ale równie ulotne doświadczenie, z którego większość z nas wyrasta, wspominając je potem i ze wstydem i melancholijnym uśmiechem, na zmianę albo i jednocześnie. I wszystko wskazuje na to, że o takich momentach właśnie jest ta historia. A w skrócie? O tym nieszczęsnym dorastaniu.

Cóż, powyższy akapit brzmi nieco podniośle, ale pierwszy odcinek Koi wa Ameagari no You ni wywołał u mnie właśnie takie słodko-gorzkie wrażenia. Całość zaprezentowana została w sposób stosunkowo lekki i choć nie wszystkie żarty są równie udane, to większość z nich jest podana na tyle subtelnie, że trudno się nie zaśmiać. Umiejętność uchwycenia odpowiedniej atmosfery jest tu wszystkim, bo cała reszta gdzieś tam już w różnej postaci była pokazywana.

Będącą pierwowzorem mangę (która jest oczywiście ciągle wydawana, ale to w sumie obecnie standard) czyta się całkiem przyjemnie, myślę jednak, że w ruchu, kolorze i z odpowiednim podkładem muzycznym całość wypada jeszcze lepiej. Ja wiem, iż to jest dopiero początek i wszystko jeszcze może szlag trafić, ale oprawa w tym odcinku tak ładnie dopełnia całości. Komputerowe elementy bezproblemowo komponują się z resztą, animacja jest niezbyt dynamiczna, ale płynna – no i to kadrowanie, gra świateł, kolorystyka… To było naprawdę bardzo, bardzo ładne. A, nie możemy oczywiście zapominać o ścieżce dźwiękowej – delikatnej i subtelnej, ale zdecydowanie obecnej. Oczywiście nie sposób nie zwrócić uwagi na piosenki towarzyszące serii i choć wiem, że zapewne większość z Was (tak jak ja, zresztą) złapała się na haczyk z napisem Aimer i jej piosenką Ref:rain, myślę, iż warto zwrócić uwagę na opening, który nie jest równie ślicznie zaśpiewany, ale jako całokształt – połączenie obrazu i tekstu stanowi świetną wizytówkę dla tego anime.

 

Chciałoby się napisać pierwsze kotki za płotki, czy raczej w tym przypadku pierwsze chmurki za górki, ale to był bardzo przyjemny seans, przywołujący własne wspomnienia z tamtego okresu, kiedy już stało się u progu dorosłości, ale metryka pozwalała być jeszcze dzieckiem. Z dotychczasowej lektury mangi wynika, że historia będzie raczej prowadzona w takiej konwencji, więc fani czystej wody romansów nie znajdą tutaj tego, po co przyszli. Za to myślę, że zdecydowanie zadowoleni będą amatorzy okruchów życia z nutką nostalgii.

P.S. To tyle z ołtarzyka, o reszcie pewnie napiszę przy okazji następnego odcinka.

Smells Like Teen Spirit!

Leave a comment for: "Koi wa Ameagari no You ni – odcinek 1"