Kokkoku – odcinek 3

Trzeci raz to samo… No, może odrobinę inaczej, i chyba tylko dzięki temu nie skreślę serii już na tym etapie. Choć liczba zbiegów okoliczności połączonych z wykładaniem całej kawy na ławę oraz z kamiennymi minami postaci nieco mnie detonuje.

Otóż w duszoną profesjonalnie we własnym domu przez członków sekty wysłanych po kamień Juri wstępuje nagle tajemnicza moc, którą niezwłocznie zużytkowuje, dosłownie wypychając z napastnika „meduzę”, świetliste stworzenie, które pozwala się poruszać w Stasis. Co klarownie tłumaczy nam Majima, kobieta, która pojawiła się w poprzednim odcinku i najwyraźniej ma jakiś związek z przeszłością Juri. Ta natomiast wyrywa się z kamieniem w zanadrzu i na razie z sukcesem ucieka pogoni, dzięki sprytowi, który potem ją jednak ewidentnie opuszcza.

Tymczasem w siedzibie sekty jej przywódcy przeprowadzają eksperyment, który udowadnia, że: 1) nie mają żadnych skrupułów, jeśli chodzi o życie ludzkie, w tym własnych podwładnych; 2) groteskowy strażnik zastygłych w czasie z każdym pojawieniem się robi się coraz mniejszy, zapewne nie mając skąd czerpać energii. Co z tego ostatniego wynika, na razie nie wiadomo, poza szczęśliwym i szybkim pozbyciem się z dalszoplanowej obsady ewidentnego psychola. Natomiast wieści od Majimy o nagle ujawnionej mocy Juri, przekazane przez kolejnego sekciarza (sądząc po ubiorze i zachowaniu, średniego lub wyższego szczebla, i naprawdę mam nadzieję, że nie będą się tak co odcinek mnożyć), sprawiają, że główny guru rozpoczyna coś na kształt negocjacji z uwięzionym Takafumim.

 

Natomiast wspomnianą na początku różnicę w moim odbiorze anime wywołali Tsubasa i Makoto, obudzeni przez wniknięcie meduzy, pierwszy tydzień temu, drugi dziś. O ile w przypadku Tsubasy nie miałam w zasadzie zastrzeżeń, o tyle zastanawia mnie, że „meduza” leciała ładny kawałek, żeby wniknąć w chłopca. Zakładam, że to z powodu szczególnej krwi Yukawów, bo jeśli nie, to będzie strasznie grubymi nićmi szyty zbieg okoliczności. Przy czym zachowanie wujka i siostrzeńca w zastygłym mieście wreszcie wydaje mi się jakoś bardziej adekwatne do sytuacji, zwłaszcza dziecka (to może nawet nieco przesadzone, ale dzieci rzeczywiście szybko się adaptują). Ku mojemu zaskoczeniu Tsubasa wprowadza ponadto coś jakby elemencik (element to za dużo powiedziane) komediowy, choć nieco, hm, nieprzystający. Toteż ciekawa jestem, co dalej zrobią.

Żeby zakończyć referowanie treści odcinka, trzeba wspomnieć o zaćmieniu umysłowym Juri – ja rozumiem, że jest oszołomiona itd., ale naprawdę spacerowanie środkiem pustej ulicy, kiedy się jest celem bezwzględnej bandy, to nie najlepszy pomysł! Oczywiście wpada w oko grupki (co najmniej czwartorzędnych, albo w ogóle ostatniego sortu) sekciarzy używających życia w supermarkecie. Następnie wpada na własnego dziadka, który tymczasem próbował ją odnaleźć – jest-li to kolejny zbieg okoliczności, czy też ma jakieś logiczne uzasadnienie, oto jest pytanie – po czym następuje powtórka sekwencji/sekwencja powtórek, kiedy próbują uciekać przed napastnikami za pomocą teleportowania się, ale moc najwyraźniej zmęczonego seniora działa na zbyt krótki dystans. Koniec końców, Juri znajdzie się w niemal identycznej sytuacji jak tydzień temu…

 

Cóż, pierwsze trzy odcinki odpowiedziały chyba dostatecznie jasno na pytanie, czego można się spodziewać po Kokkoku: dość szybkiej, ale niekoniecznie logicznej akcji, niestroniącej od przemocy, naciągania fabuły połączonego z wyjaśnianiem jej założeń niemalże wprost do czwartej ściany, okropnie sztywnych bohaterów, w których trudno się wczuć, mizernej i/lub paskudnej oprawy graficznej i takiej sobie animacji ze straszącym CG (wyłączając opening i ending, oba w wyższych klasach, tyle że w totalnie różnych szkołach). Przy tym jednak sam koncept wciąż pozostaje dość interesujący, a przynajmniej dwie postaci wzbudziły we mnie w końcu jakieś żywsze emocje, dlatego nie polecając nikomu szczególnie, również nie odradzam; jeśli ktoś ma ochotę spróbować, przekona się sam, czy pierwsze dzieło studia Geno mu się podoba.

Comments on: "Kokkoku – odcinek 3" (2)

  1. Diffie Hellman said:

    Ale… miasto jest ogromne, a Juri nie wie, ze sekta ma armie przydupasow w stasis, bo czemu mialaby miec? Wiec jak uciekla tamtej dwojce to poczula sie bezpieczna. A na dziadka wpadla… bo oboje zmierzali do tego samego miejsca. Nie zauwarzylem tez jakiegos specjalnie nadmiernego tlumaczenia widzowi co sie dzieje. I po trzecim odcinku stwierdzilem „kurde, cos powolne to anime, trzy odcinki a tak naprawde to malo sie wydarzylo” a tu czytam za anime dostarcza wartkiej akcji…
    TL;DR mam dosyc odmienne odczucia, co mnie dziwi, bo z zajawkami Ursy mi to sie nie zdarza.

    • a widzisz, to potwierdza, że coś z tym anime jest nie tak, tylko nie do końca wiem co, i od początku mam mieszane uczucia. jak się zastanowić, to zdarzyło się sporo: porwanie, zaklęcie, próba ratunku, starcie, ucieczka, strażnik, napaść na Juri w domu, jej moc, znów ucieczka, znów napaść i ucieczka, i napaść (czy to nie jest trochę zbyt powtarzalne?), Tsubasa i Makoto, plus przerywniki na sektę. tylko że przedstawione to jest w tak statyczny – nie wiem, czy to efekt zamierzony, ale jest beznadziejny – i beznamiętny sposób, że wydaje się powolne, sztywne, sztuczne i nie budzi żadnych żywszych emocji. niby mają cały czas świata, ale czy to powód do takiego beztroskiego snucia się po mieście? a jakbym była na miejscu Juri – naprawdę starałam się w nią wczuć – to bym się mimo wszystko przemykała krzakami, a nie tak na czołówkę ;] na wszelki wypadek po prostu.
      i jak tak sobie wzajemnie tłumaczyli, co to meduza, dostałam napadu zażenowania. strażnik też już prawie wyjaśniony, wiemy, skąd się bierze, jak działa, na ten moment nie wnosi żadnej grozy, napięcia. w sumie to, co się wydarzyło do tej pory, nie przedstawia prawie żadnych zagadek. dlatego interesuje mnie jedynie to, jak dysfunkcyjny Tsubasa poradzi sobie z dzieciakiem…

Leave a comment for: "Kokkoku – odcinek 3"

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.