Miira no Kaikata – odcinek 2

Po powrocie ze szkoły Sora odkrywa, że Mii-kun po raz kolejny jest odwodniony, co bardzo martwi chłopca. Postanawia, że jeżeli sytuacja się powtórzy, zacznie zabierać ze sobą mumię do szkoły. Pomysł konsultuje z Tazukim, który odwiedza go popołudniu i przy okazji znowu próbuje dobrać się do bandaży Mii-kuna, wzbudzając w nim przerażenie. Ostatecznie jednak Sora wyjaśnia (raczej dosadnie) przyjacielowi, dlaczego nie powinien tego robić, a skruszony Tazuki przeprasza egipską maskotkę kolegi. W drugiej części anime Mii-kun idzie do szkoły z Sorą, gdzie przeżywa chyba najstraszniejszą przygodę w życiu, a wszystko przez ciekawość koleżanki z klasy chłopców…

 

 

Rozpływam się niczym masło na gorącej patelni – Miira no Kaikata to jedna z najsłodszych serii, jakie miałam przyjemność oglądać. Mii-kun kradnie całe show swoimi prostolinijnymi i pełnymi entuzjazmu reakcjami, a Sora pomysłowością oraz faktem, że wcale nie jest taką sierotką z dobrym serduszkiem, na jaką wyglądał w pierwszym odcinku. Swoją drogą, nasz zabandażowany bohater to wyjątkowo wychuchany i bojaźliwy przypadek mumii, bojącej się chociażby ciemności. W sumie czego się spodziewać po istocie, której ogromną przyjemność sprawia krojenie ogórków i zabawa kredkami. Poza tym w odcinku drugim były mumiowe ramki i jak je zobaczyłam, to odpłynęłam, bo jak można się nie zachwycić mumiową ramką, taką zrobioną z Mii-kunów i bandaży – no cudo po prostu. Mumiowy mini nożyk też był super i mumiowa minikolorowanka z Mii-kunem z serduszkiem. Co więcej (bo nie sądziliście chyba, że to wszystko), Sora na zawołanie robi Mii-kunowe maskotki i ja taką chcę, bo tylko jednostka pozbawiona poczucia smaku i estetyki nie chciałaby jednej.

 

 

Z trochę mniej ważnych obserwacji, do grona fanów małych kulających się mumii, dołącza koleżanka chłopców, ale ona jeszcze nie wie, że to się rusza! Przez chwilę widzimy wysokiego blondyna z openingu, który też zapewne dołączy do wspomnianego fanklubu. Poza tym, zazdroszczę bohaterom tego anime, bo mogą miziać Mii-kuna, te jego krótkie łapki i okrąglutki brzuszek, i uważam to za ogromną niesprawiedliwość dziejową, tak samo jak fakt, że trzeba czekać tydzień na kolejny odcinek.

A jak już narzekam, to mogę też ponarzekać na brzydką grafikę (oczywiście z wyjątkiem Mii-kuna, on zawsze ładnie wygląda), bardzo koślawą i niedopracowaną. Koleżanka chłopców dosłownie mnie przeraziła, została narysowana w tak koszmarny sposób, że z tymi wielkimi oczyskami wyglądała jak rasowa psychopatka i to zdecydowanie nie był zamierzony efekt. Ja naprawdę rozumiem, że to rzemieślnicza robota, a nie następne cacko KyoAni, ale rysownicy mogliby się chociaż do projektów postaci przyłożyć, mogłyby być proste na przykład…

Leave a comment for: "Miira no Kaikata – odcinek 2"