Mitsuboshi Colors – odcinek 2

Odcinek drugi potwierdza i podkreśla to, co miałam okazję napisać o pierwszym: to urocza seria o dzieciach, wyraźnie odcinająca się na tle produkcji o podobnym charakterze, ale przedstawiających wyidealizowane bloby.

  

Ponownie dostajemy trzy historie, co nasuwa myśl, że Mitsuboshi Colors mogłoby się lepiej sprawdzić w krótszej, siedmiominutowej formule. Nie będę jednak narzekać, ponieważ wszystkie trzy części są bardzo udane i zgrabnie oddają sposób myślenia dzieciaków w wieku bohaterek.

 

Pierwsza część poświęcona jest zabawie w chowanego, w której do roli szukającego zostaje wyznaczona Yui. Problem polega jednak na tym, że siedzenie w ukryciu i czekanie nie leży w charakterze Sacchan, nie mówiąc już o zdolności koncentracji na jednym zadaniu… Słowem wyjaśnienia dla widzów początkujących można dodać, że szukającego w japońskiej wersji zabawy w chowanego nazywa się oni, od złego demona (coś jak nasze „raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy”) – stąd Yui zostaje przebrana w stosowny kostium, będący zresztą jedynym przejawem czegoś, co przy odpowiednio złej woli da się uznać za fanserwis. Z drobnych uwag – podobało mi się, że podobnie jak w pierwszym odcinku, także tutaj widać, że członkinie Colors często po prostu… nic nie robią, siedzą tylko w swojej kryjówce. To uroczo realistyczna obserwacja.

 

Równie realistyczne są dwa pozostałe segmenty – w pierwszym dziewczynki starają się rozwikłać tajemnicę zagrodzonych zaułków w dzielnicy handlowej, w drugim odkrywają, że jeśli poważnie potraktują misję oczyszczenia parkowego stawu, ludzkość czeka zagłada. Nie chcę opowiadać za dużo, bo to po prostu nie ma sensu, ale obie te historyjki są pełne naturalnego wdzięku oraz drobnych detali, które świadczą o tym, że autor mangi ma niezły zmysł obserwacyjny.

 

Niestety potwierdza się także, że jest to seria robiona, mówiąc najoględniej, na kolanie. Szczegółowe tła to po prostu przefiltrowane fotografie, statyści pozostają nieruchomymi kukiełkami, a całe długie sekwencje wykorzystują zamiast animacji zatrzymane kadry. Nie ma cudów, to się rzuca w oczy, a chociaż widać też pewną staranność w odtwarzaniu mimiki bohaterek, przydałoby się jednak włożyć trochę więcej pracy w wygląd tej serii.

Leave a comment for: "Mitsuboshi Colors – odcinek 2"