Caligula – odcinek 2

No proszę, tym razem nikt nie ma czasu na pogadanki o psychologii i filozofii. Ritsu i Shougo nadal uciekają przed dziwnymi stworami, w które zmienili się ich szkolni koledzy. Ritsu nadal też ciągnie ze sobą koleżankę, jednak jego przekonanie, że ratuje jej w ten sposób życie, okazuje się błędne. Dziewczyna… nie widzi nic niezwykłego, poza tym, że szkolny chuligan znowu wdał się w bójkę i wywołał zamieszanie podczas ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego. Co za tym idzie, jest ignorowana przez stwory, można więc ją bezpiecznie zostawić samej sobie. Ucieczka na razie kończy się powodzeniem, jednak Ritsu ma zrozumiały mętlik w głowie, pogłębiany tym, że Shougo zdecydowanie nie został obdarzony umiejętnością udzielania przejrzystych wyjaśnień, zaś pojawiające się znikąd latające mini-dziewczątko też niewiele pomaga. Ritsu korzysta z pierwszej okazji, by się uwolnić od ich towarzystwa i samodzielnie zastanowić się nad sytuacją. Możliwości są dwie: albo oszaleli wszyscy wokół, albo on sam – z czego oczywiście ta druga opcja wydaje się wielokrotnie bardziej prawdopodobna. Hipotezę da się jednak przetestować, zaś wyniki testów wydają się jednoznaczne zanim jeszcze nawet koniec odcinka przyniesie ostateczne przypieczętowanie werdyktu: jeśli coś tu zwariowało, to cały świat.

 

 

Proszę mnie dobrze zrozumieć: Caligula to seria z rodzaju tych, gdzie jedna nieudana decyzja może pogrążyć całą fabułę, dlatego nie mogę zagwarantować, czy poziom się utrzyma i jak długo. Poza tym jednak drugi odcinek mogłabym pokazywać jako przykład na to, jak dobrze dawkować informacje. Dowiadujemy się tu w sumie wszystkiego, co powinniśmy wiedzieć na tym etapie. Możemy wywnioskować, co się mniej więcej dzieje (nawet jeśli nie ktoś nie czytał zapowiedzi, w sumie zdradzających główną tajemnicę świata przedstawionego), na podstawie tego, co widzimy, a nie ględzenia bohaterów, wyjaśniających bez potrzeby całą mechanikę. O innych, którzy już zauważyli lub też mogą zauważyć usterki rzeczywistości, nie wiemy na razie za dużo – i bardzo dobrze, bo to nie moment, żeby wprowadzać historię ich życia – ale pojedyncze migawki potrafią sporo podpowiedzieć. Ritsu jest niezłym protagonistą, ponieważ potrafi na tyle logicznie, na ile to możliwe analizować swoją sytuację, co nie znaczy, że nie reaguje emocjonalnie, gdy jest to uzasadnione. Irytuje tylko Aria, bo zbyt mocno pachnie elementem zapożyczonym z gry, ale być może z jakichś powodów nie można było jej wyciąć z ekranizacji.

 

Obrazu udanej całości dopełnia oprawa techniczna – także bardzo ważna, jeśli chodzi o kreowanie klimatu. Sceny akcji są naprawdę dynamiczne i nie mówię tu o samej animacji, ale o sposobie ich pokazania tak, żeby oddać ruch i poczucie zagrożenia. Nadal zachwycają mnie kompozycja kadrów i kolorystyka, podobnie jak wszystkie efekty specjalne związane z psuciem się otaczającego bohaterów świata. No i muzyka, oprawa dźwiękowa ma tutaj kluczowe znaczenie, w szczególności piosenki śpiewane przez μ, chociaż cała reszta także jest warta uwagi.

Jeśli porównać obok siebie po dwa odcinki Persona 5 The Animation oraz Caligula, powiedziałabym, że omawiany tutaj tytuł na razie wygrywa, jeśli chodzi o ogólną dynamikę wydarzeń (z czym Persona 5 ma na razie poważny problem) oraz wciągnięcie widza w odkrywanie tajemnic świata przedstawionego.

Leave a comment for: "Caligula – odcinek 2"