Comic Girls – odcinek 1

Lubicie mangi? Ja też! A co powiecie na anime o tworzeniu mang? Ja również chętnie taką serię obejrzę! To może jeszcze stado uroczych dziewczynek do tego? Pewnie! I nijaką moé niezdarę na pierwszym planie, która często płacze? Eee… to można by było sobie darować… Niestety, główna bohaterka Comic Girls prezentuje dokładnie taki typ charakteru i w tym momencie cały potencjał tego tytułu można właściwie wyrzucić do kosza…

Skoro już wiadomo, co będzie nas tu najbardziej irytowało, możemy przejść do mniej istotnych rzeczy, na przykład zawiązania fabuły. Ja też zdaję sobie sprawę, że w historiach o słodkich dziewczątkach jest to generalnie nieistotne, no ale takie mamy wytyczne, by w zajawkach coś na temat fabuły odcinka wspomnieć. Zatem proszę:

Kaoruko Moeta (pseudonim literacki: Chaos) to początkująca mangaczka. Przejawia ponoć jakiś potencjał i chyba posiada talent, bo na razie nikt jej nie kazał znaleźć sobie innego marzenia, ale na razie jeszcze nic nie osiągnęła. Gorzej – zbiera same słowa krytyki. A to że jej kreska nie jest zbyt słodka, a to że bohaterowie nijacy, a to że nie ma zielonego pojęcia o licealnym życiu (mimo iż sama jest licealistką!).  Ogólnie rzecz biorąc – nie jest dobrze. By pomóc jej rozwinąć skrzydła, redaktorka proponuje jej zamieszkanie w akademiku zrzeszającym rysowników mang. Oczywiście tylko tych płci pięknej. Choć dziewczyna trochę się obawia, zdaje sobie sprawę, że to jej wielka szansa na podpatrzenie koleżanek przy pracy i nauczenie się od nich czegoś wartościowego. Przyjmuje zatem ofertę i wkrótce się przeprowadza. Na miejscu czekają na nią trzy urocze koleżanki, wspólnie z którymi będzie od teraz spędzać wolny czas… i robić różne słodkie rzeczy.

Proste? Proste. Wszyscy wiemy, jak to będzie wyglądało. Pewnym powiewem świeżości jest obecność sporej ilości żartów, momentami trochę ostrzejszych niż standardowe gagi podawane w słodkodziewczynkowych seriach (ale tylko ociupinkę). Czy kogoś rozśmieszą, będzie zależało tylko od indywidualnego poczucia humoru widza, a także odporności na pewien schematyzm, którego nie udało się uniknąć. Ja przyznaję, że kilka razy uśmiechnęłam się podczas seansu, więc bardzo źle na pewno nie jest.

Same bohaterki wyglądają na równie mało oryginalne i są – poza Chaos – raczej sympatyczne a przynajmniej mało irytujące. Koyume Koizuka to również świeżynka w mangowym biznesie, która zamieszkuje w jednym pokoju z Kaoruko. Jest wesoła, energiczna i lubi dobrze zjeść (głównie słodkie rzeczy). Nigdy dotąd nie była zakochana, ma więc drobny problem z rysowaniem męskich bohaterów, co w romansach shoujo jest jednak dość istotne. Kwaterę obok zajmują dziewczyny mające już pierwsze publikacje za sobą. Tsubasa Katsuki zajmuje się rysowaniem shounenowych przygodówek i stosownie do tego stanowi typ chłopczycy. Jej współlokatorka, Ruki Irokawa, jest pozornie najbardziej dojrzała z tej paczki. Z powodu pewnego splotu okoliczności została autorką mang pornograficznych i świetnie sobie w tym temacie radzi. Czasami wręcz zbyt dobrze, zwłaszcza gdy jej wyobraźnia podpowiada najdziwniejsze scenariusze z nowo poznaną koleżanką w roli głównej. Cała czwórka fajnie się uzupełnia, widać też, jakich żartów z nimi związanych powinniśmy się spodziewać. To w żaden sposób nie jest jeszcze wada, bo umiejętne żonglowanie schematami daje potencjał na naprawdę udaną komedię. Pozostaje tylko pytanie, jak bardzo twórcy zdecydują się zaszaleć? Na razie zaczęli ostrożnie, wręcz trochę bez polotu, ale to się może jeszcze zmienić, zostaje więc tylko czekać, co też nam zaserwują.

Graficznie mamy oczywiście do czynienia z cukierkiem dla oka. Takim z podwójną porcją cukru, oblanym mleczną czekoladą, co by nie było nieporozumień. Zwłaszcza projekty postaci ociekają lukrem (prawidłowo!). Nie są przesadnie charakterystyczne, ale to nic, bo z łatwością wpadają w oko i po prostu przyjemnie się na nie patrzy. Mnie w każdym razie się podobają i nie przeszkadza mi nawet to, że wygląd kompletnie nie licuje z ich wiekiem. W połączeniu z jasnymi, pastelowymi kolorami oraz ładnymi tłami daje to pożądany efekt zacukrzenia. Nie no, ale naprawdę – to jest urocze, czyli dokładnie takie, jakie ma być!

Pierwszy odcinek tej serii niczym mnie nie zaskoczył, ale oglądało mi się go bardzo przyjemnie. Gdyby wymienić główną bohaterkę na kogoś innego, byłoby znacznie lepiej, ale na szczęście i ona nie jest tak tragiczna, jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Daleko jej do Hinako z Hinako Note czy Hany ze Slow Start. Ba! Ma też bardziej „mroczne” oblicze i dzięki tym momentom istnieje cień szansy, że jednak nie będzie tu czynnikiem szczególnie „irytacjogennym”. Anime raczej nie znajdzie fanów poza garstką osób zainteresowanych kolejną odsłoną serii o słodkich dziewczątkach robiących słodkie rzeczy. Oni wszakże powinni być usatysfakcjonowani poziomem tego, co dzieje się na ekranie i pozostaje mieć nadzieje, że dalej będzie tylko lepiej.

Leave a comment for: "Comic Girls – odcinek 1"