Gegege no Kitarou [2018] – odcinek 1

W dwudziestym pierwszym wieku ludzie prędzej uwierzą w szkodliwe chemikalia, promieniowanie kosmiczne i UFO niż w youkai. A jednak to właśnie jeden z nich odpowiada za to, że w samym środku tokijskiej dzielnicy Shibuya ludzie (poczynając od pewnego skretyniałego youtubera) zamieniają się w drzewa. W studiach telewizyjnych trwają rozmowy z ekspertami, zaś w parku niejaka Mana Inuyama broni młodszego kolegi przed chłopakami naśmiewającym się z pomysłu, że za incydentem z drzewami mogą stać nadprzyrodzone byty z japońskiego folkloru. Chłopiec słyszał jednak od babci, że istnieje tajemnicza skrzynka na listy, pozwalająca poprosić o pomoc Kitarou, który walczy z niebezpiecznymi dla ludzi youkai. Skrzynkę, dzięki mocy wcale-nie-googlowej wyszukiwarki, udaje się znaleźć w niedalekim zaułku, zaś wiadomość pisze i wrzuca do niej Mana, chociaż sama nie bardzo w to wszystko wierzy.

  

 

Nieco później jednak musi zrewidować bardzo wiele rzeczy ze swojej wiedzy o świecie – naprawdę pojawia się przed nią Kitaro, dziwny chłopiec z połową twarzy zasłoniętą włosami. O tym, że nie jest to jakiś oszust, może od razu przekonać… towarzysząca mu gałka oczna na nóżkach, przedstawiająca się jako jego ojciec (o stosownym przydomku Medama-oyaji). Mana nie należy do osób lękliwych, postanawia więc towarzyszyć Kitarou poszukującemu youkai, który zaszczepił w ludziach nasiona wampirycznych drzew. Rzeczony potwór powinien siedzieć od dwustu lat zapieczętowany, no chyba, że jakiś kretyn tę pieczęć ściągnął dla kilku lajków…

 

Już w zapowiedzi sezonu pisałam, że Gegege no Kitarou to manga należąca w Japonii do klasyki, niezwykle rozpoznawalna mimo upływu lat. Trudno zmierzyć się z nową ekranizacją takiego dzieła – z jednej strony cały ten bagaż kulturowy zobowiązuje, z drugiej zaś dobrze by było pokazać nowego pokoleniu, że to po prostu dobra opowieść. Trudno oczywiście wyrokować o czymkolwiek po jednym odcinku serii, która ma ich liczyć coś koło pięćdziesięciu, ale na razie jest dobrze. Nawet bardzo dobrze.

 

Uwspółcześnienie historii wyszło jej na dobre – Kitarou jest tak samo nie na miejscu w Japonii drugiej dekady dwudziestego pierwszego wieku, jak i w latach sześćdziesiątych poprzedniego stulecia. Więcej, dzięki temu obecni widzowie będą mieli podobne odczucia, jak pierwsi czytelnicy mangi, czyli obcowania ze światem wyglądającym zupełnie znajomo, ale kryjącym pod powierzchnią rzeczywistości tajemnicze stworzenia i moce. Nowa seria przeznaczona jest raczej dla młodszych widzów, ale to nie znaczy, że jest dziecinna. Odcinek nie próbuje przerażać na sposób horrorów gore, jednak doskonale potrafi manipulować klimatem i kadrowaniem, tworząc rasową opowieść z dreszczykiem. Pełna energii, ale niepozbawiona zdolności myślenia Mana wydaje się dobrym łącznikiem ze światem nadprzyrodzonym, a przy tym obiecująco kontrastuje z grzecznym, ale wycofanym i chłodnym Kitarou (swoją drogą, Miyuki Sawashiro w jego roli jest rewelacyjna).

 

Jakby tego wszystkiego było mało, odcinek okazał się po prostu prześliczny od pierwszej do ostatniej sceny. Starannie kadrowany i oświetlony, z pięknymi tłami, udanymi projektami postaci i youkai, a do tego z płynną, dynamiczną animacją – i nie doszłam nawet do tego, jak dobra jest oprawa dźwiękowa! Na pewno nie jest to pozycja dla ludzi, którzy uznają horror tylko w „poważnym” i krwawym wydaniu, tudzież po prostu na hasło „młodsi widzowie” uciekają. Jeśli jednak ktoś jest zainteresowany japońskim folklorem, zachęcam do seansu. Szczególnie że wyraźnie postanowiono stworzyć opowieść przeznaczoną także dla całkowicie nowych widzów i znajomość dawniejszych odsłon przygów Kitarou nie jest wymagana.

Leave a comment for: "Gegege no Kitarou [2018] – odcinek 1"