Gegege no Kitarou [2018] – odcinek 2

  

Podczas koncertu idolek z gigantycznej hali znika pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Czy to dużo, skoro w samej Japonii rocznie bez śladu przepada jakieś osiemdziesiąt tysięcy pechowców? Na razie jednak wracamy do Kitarou, który dochodzi do siebie pod opieką zaprzyjaźnionych youkai. Na szczęście obrażenia, złagodzone przez magiczną koszulkę, nie okazują się aż takie poważne, pozostaje jednak pytanie, kto i dlaczego go zaatakował.

 

Pytanie, na które odpowiedź poznamy zapewne nieprędko, ponieważ ten odcinek skoncentrował się na wprowadzeniu kolejnych członków klasycznej obsady tej serii, wśród których wyróżniają się Człowiek-Szczur (Nezumi-otoko) oraz Dziewczynka-Kot (Neko-musume). Ten pierwszy to drobny cwaniaczek, pozbawiony jakichkolwiek skrupułów i płaszczący się służalczo wobec silniejszych od siebie – takich jak uwolniony przypadkiem youkai, Miage-Nyudo. Ta druga, nieco starsza niż we wcześniejszych odsłonach cyklu, jest humorzastym, ale godnym zaufania sprzymierzeńcem głównego bohatera.

 

Nie chcę opisywać przebiegu całego odcinka, tym bardziej, że nie ma to większego sensu – wystarczy powiedzieć, że podobnie jak poprzednio, jest to epizodyczna historia niebezpiecznego youkai, którego bohaterowie muszą się pozbyć. Pytanie brzmi, jak radzi sobie nowa odsłona przygód Kitarou? Odpowiedź zależy w przeważającej mierze od tego, jak duży ma się sentyment do poprzednich serii. Z całą pewnością, w odróżnieniu od Hakaba Kitarou, ta część wraca do korzeni i stara się być serią „z dreszczykiem”, ale dla młodszych widzów, co w naturalny sposób wymaga złagodzenia makabry i podkreślenia przygodowości. Powiedziałabym zresztą, że z klimatem jest tu bardzo dobrze. Z jednej strony nie straszy się widzów bez potrzeby, z drugiej niektóre obrazy – jak choćby porywani z koncertu ludzie czy też atakująca przeciwnika Neko-musume – z całą pewnością nie dadzą się zakwalifikować jako słodkie i urocze. Seria nie prezentuje także częstej w produkcjach dla młodszych widzów wizji świata, w którym zasadnicza większość ludzi ma dobre serca – tutaj zupełnie na marginesie, ale bardzo wyraźnie przypomina się, że ludzie, zwykli ludzie, a nie czarne charaktery, potrafią być głupi i chciwi. Obraz oczywiście nie staje się zbyt czarny, ale takie podejście zdecydowanie dobrze robi fabule.

 

Przykro mi to napisać, ale gdybym miała wskazać najsłabszy element, byłaby to Mana – i to mimo tego, że bardzo ją polubiłam. Jako postać jest udana, pełna energii i zdecydowania, nieprzesłodzona, a przy tym pozbawiona jakichś szczególnie irytujących wad. Problemem nie jest jej charakter – tylko wmontowanie jej w fabułę, w której bardzo wyraźnie brakuje dla niej miejsca. Zwyczajnie widać, że wcześniejsze odsłony się bez kogoś takiego obywały. Mana jest przyfastrygowana do reszty fabuły odcinka niedbale, a do tego musi – z konieczności – wykazywać się niepotrzebnym uporem (niepasującym w sumie do jej rozsądnego podejścia do świata), żeby znajdować się cały czas w centrum wydarzeń. Nie skreślałabym nowej serii tylko z jej powodu, mam jednak nadzieję, że scenarzyści z czasem znajdą lepszy sposób na uzasadnienie jej uczestnictwa w kolejnych przygodach Kitarou i jego nadprzyrodzonej paczki.

 

Leave a comment for: "Gegege no Kitarou [2018] – odcinek 2"