Hinamatsuri – odcinek 2

Wystarczył jeden wieczór, by przestał istnieć jeden z tokijskich gangów motocyklowych, wystarczyła jedna charakterna dziewczynka, by tego dokonać. Teraz wszyscy się zastanawiają, co się właściwie stało. Yoshifumi Nitta ma oczywiście jak zwykle sporo „szczęścia” i w restauracji trafia akurat na obiekt plotek, który na imię ma Anzu i szuka Hiny. Konfrontacja dwóch dziewczynek przebiega zaskakująco bezboleśnie i na koniec nawet spędzają wspólnie bardzo przyjemny dzień.

Kiedy jednak niespodziewanemu „tatusiowi” wydaje się, że wszystko wróciło do umownej normy, wizyta w klubie uświadamia, że niegdyś szanowany playboy zyskał nagle opinię przykładnego ojca. Tak się nie godzi, trzeba tę sytuację absolutnie zmienić – to jest wychodzić każdego wolnego wieczoru, zostawiając Hinę z rybią konserwą. Koniec z kawiorem. Nie żeby „córeczce” nowe nawyki Nitty się szczególnie podobały. Jakoś trzeba ten problem rozwiązać.

W poprzednim odcinku Hinamatsuri bardzo nie odpowiadało mi kompletne niepozbieranie fabularne, od nieporadnego wstępu po wrażenie, że ogląda się zupełnie przypadkowe scenki. Druga odsłona prezentuje się pod tym względem o niebo lepiej, ponieważ twórcy zdecydowali się przedstawić dwie konkretne historyjki bez jakichkolwiek zbędnych dodatków. I jeśli przebolejemy mocno naciągane zawiązanie fabuły, to czeka nas naprawdę przyjemny seans. Pewnie, że na sporą liczbę rzeczy trzeba przymknąć oko, bo seria zdecydowanie nie sili się na realizm, nawet umowny, ale momentami bywa zaskakująco i odświeżająco przyziemna. Żarty nie są może szczególnie oryginalne, ale całkiem dobrze wprowadzono je w życie, więc zdecydowanie nie ma na co narzekać. A, no i oczywiście bohaterowie są przesympatyczni, przede wszystkim ci nowi w postaci dwóch koleżanek Hiny (jednej szkolnej, a drugiej po fachu), oraz barmanki Utako. Oj, urocze to było.

Technicznie serial nadaje prezentuje się poprawnie – bez zbędnych fajerwerków, nawet widać oszczędności, ale twórcy bardzo umiejętnie maskują wszystkie braki. Widać dobre planowanie. Muzycznie jest w porządku. Tzn. piosenka z openingu jest ładna, reszta jak poprzednio.

Bohaterowie się dobrze bawili, ja się dobrze bawiłam – żyć, nie umierać!

Leave a comment for: "Hinamatsuri – odcinek 2"