Saredo Tsumibito wa Ryuu to Odoru: Dances with the Dragons – odcinek 1

Mamy rok imperialny 497.  Dwóch Jushiiki – czyli coś w rodzaju łowców nagród – Gayus Levina Soleil i Gigina Jardi Doruk Meleios Ashley-Bufh, w ruinach miasta właśnie położyło trupem smoka, który atakował ludzi. W trakcie  rozmowy przy ognisku (do wtóru bluesa) okazuje się, że Gayus (rudy w okularach) ma lekkie wyrzuty sumienia z powodu zabicia zwierzątka, które zostają zignorowane przez jego partnera, Giginę z ludu Draken (niebieski z kitką), uważającego walkę ze szkodnikami za najwyższy honor. Niestety, a może na szczęście, nie dochodzi do rękoczynów, bowiem pojawia się kolejny smok, tym razem wysokopoziomowy (a jakże), w dodatku taki, który mógłby zostać Altarem (cokolwiek to znaczy).

 

 

Po ciężkiej walce (notabene, ciekawe, czy zakładanie zbroi będzie w każdym odcinku, bo wygląda fajnie) z dosyć silnym przeciwnikiem okazuje się, że jednak kasy za niego nie dostaną, podanie odrzucone, pieniądze publiczne nie rosną na drzewach, a Gayus, jako trzeci syn wicehrabiego, powinien być bardziej odpowiedzialny. Ach, ta biurokracja. Nie zraża to Giginy, który twierdzi, że i tak są w stanie pokonać już prawdziwego Altara i naprawdę wygląda tak, jakby miał sam tego smoka szukać. Problem polega na tym, że jak się potem okazuje, panowie mają wprawdzie biuro, jak przystało na łowców nagród do wynajęcia, ale mają też stos piętrzących się rachunków za akcesoria i wyposażenie bojowe potrzebne do pracy, oraz za rzeczy wybitnie niepotrzebne, czyli kompulsywne zakupy Giginy, który żyje według powiedzenia „Żaden ciężko pracujący nie będzie głodował”, czym doprowadza Gayusa do szału. Zdecydowanie podejście obu bohaterów w tej materii się bardzo różni.

 

 

W międzyczasie mamy też przebitkę na coś w rodzaju imperialnego parlamentu z kłócącymi się politykami z różnych kawałków Imperium, rzucającymi nazwami, które w tym momencie fabuły nie mówią nic widzowi, na mroczne zaułki miasta, gdzie ktoś morduje Jushiiki, a w tle szykuje się też jakaś gruba intryga polityczna, w którą będą wplątani bohaterowie, najwyraźniej wbrew własnej woli. Poznajemy też kilkoro drugoplanowych bohaterów – elfkę Ziv, dziewczynę Gayusa, dziennikarkę Azel, samozwańczego wróżbitę-amatora Hortona, a także przyszłych knujów z wyższych sfer. Jak można się było spodziewać z powodu przewidywanej liczby odcinków, już na wstępie widz dostaje mnóstwo informacji i podpowiedzi dotyczących przyszłych wydarzeń – w sumie to dobrze, bo sądząc po openingu, można się spodziewać sporej liczby postaci plączących się po fabule.

 

Dodatkowym plusem, jak dla mnie, jest dysonans pomiędzy pseudo-postapokaliptycznym współczesnym światem a istnieniem smoków napędzanych magią… Przepraszam bardzo, fizyką kwantową, i łowcami posługującymi się tąże, by je ubić. Aha, jest też muzyka, w dziwny sposób pasująca do szwędania się w długim płaszczu po brudnym mieście.

 

Leave a comment for: "Saredo Tsumibito wa Ryuu to Odoru: Dances with the Dragons – odcinek 1"