Tada-kun wa Koi o Shinai – odcinek 1

  

Wiosna, wiosna, ach, to ty! Pewnego wiosennego dnia Mitsuyoshi Tada zachwyca się kwitnącymi wiśniami na terenie Pałacu Cesarskiego w Tokio. Gdy jednak próbuje uwiecznić ten cudowny widok na zdjęciu, w kadr wchodzi mu turystka, która odłączyła się od swojej grupy. Dziewoja prosi Mitsuyoshiego o zrobienie jej zdjęcia, jednak okazuje się, że ma rozładowane baterie w aparacie. Wyjściem z sytuacji jest przełożenie karty pamięci, której dziewczyna zapomina zabrać. Tak, to nie mogło być ich pierwsze i ostatnie spotkanie.

  

Tada szybko ma okazję oddać kartę – spotyka tajemniczą turystkę ponownie, w chwili, gdy ta zamierza wskoczyć do kanału… Czemu chciała to zrobić? Ze względu na fascynację japońskim serialem kostiumowym, zatytułowanym Tęczowy Szogun. Z tego samego powodu dziewczyna perfekcyjnie zna język japoński. Bohater przekonuje (nadal) nieznajomą, że wskakiwanie do kanału to nie najlepszy pomysł, po czym ich drogi znowu się rozchodzą. Znowu na niezbyt długo – spotykają się ponownie w deszczu, a Mitsuyoshi zabiera przemoczoną do gołej skóry niewiastę do kawiarenki prowadzonej przez jego dziadka, mieszczącej się w ich domu.

  

Tutaj też bliżej poznajemy blond piękność – nazywa się Teresa Wagner (a przynajmniej takie nazwisko podaje po chwilowym namyśle). Po wykonaniu telefonu dołącza do niej Alexandra Margaritte, koleżanka, z którą rozdzieliła się na stacji w Tokio. Obydwie panie pochodzą z Larsenburgu, małego europejskiego kraju. (Czy tu przypadkiem nie chodziło o Luksemburg?). Alexandra okazuje się w gorącej wodzie kąpana i na widok nieznajomego (Kaoru Ijuuin, kolega Mitsuyoshiego, straszny narcyz)  stojącego obok Teresy reaguje gwałtownie i brutalnie. Po wyjaśnieniu sobie wszystkiego panie wyruszają na poszukiwania hotelu. Poszukiwania te, ze względu na fatalną mapę, kończą się bezowocnie, zaś one przypadkiem znowu trafiają na głównego bohatera, który pokazuje im rzeczony hotel… Znajdujący się zaraz obok jego domu. No cóż za zbieg okoliczności!

Jak widać, założenia fabularne Tada-kun wa Koi o Shinai są dość schematyczne. Nic oryginalnego tu nie znajdziemy, chociaż muszę przyznać, że bohaterowie dają się lubić i nie znalazłem w nich niczego nadmiernie denerwującego – nawet narcyzm Kaoru był bardziej zabawny niż irytujący. Kilka elementów jednak mocno zgrzytało. Po pierwsze, żałośnie wypada początkowa scena, w której Mitsuyoshi odpowiada po angielsku Teresie mówiącej po japońsku. Ni to śmieszne, ni to realne, a tylko robi z bohatera głupka. Kolejną rzeczą jest kompletnie nieprzygotowane turystek do podróży. Serio, dwie bogate panie wyruszają do obcego kraju z narysowaną na kartce mapą? W erze smartfonów, GPS i powszechnej łączności internetowej?

Oprawa wizualna nie zachwyca, ale też nie można jej nic zarzucić. Projekty postaci są ładne, chociaż niezbyt oryginalne – kto widział Gekkan Shoujo Nozaki-kun, ten od razu zauważy podobieństwo. Nie powinno to dziwić, za projekty postaci w obydwu tytułach odpowiada Junichirou Taniguchi. Dodatkowo reżyserem w obu przypadkach jest Mitsue Yamazaki, co również daje się zauważyć, zwłaszcza w scenach humorystycznych. Tła, mimo wielu uproszczeń, mogą się podobać.

Osoby, które obejrzały cały odcinek, poznały już zapowiedź następnego… Tak, do klasy Mituyoshiego dołączają dwie zagraniczne uczennice, a ich tożsamość żadnego fana anime nie zdziwi. Pozostaje jedynie czekać na kolejny odcinek, który może wyjaśni część kwestii dotyczących obydwu pań.

Leave a comment for: "Tada-kun wa Koi o Shinai – odcinek 1"