Angolmois: Genkou Kassenki – odcinek 3

Władca wyspy i jego syn polegli, większość oddziałów Tsushimy również przestała istnieć, więc pozostaje jedynie ucieczka do stolicy i próba przegrupowania się, prawda? Nic takiego! Jinzaburou motywuje garstkę żołnierzy, by wraz z nim zasiali popłoch w szeregach koreańskiej armii, która przecież nie spodziewa się desperatów atakujących z zaskoczenia. Cóż, nasz dzielny eks-samuraj sam jeden wyrzyna całkiem sporą liczbę najeźdźców, by ostatecznie zgładzić dowódcę i odzyskać głowy poległych przywódców Tsushimy. W nocy zaś planuje kolejny atak z zaskoczenia, mający na celu spowolnienia wroga. Nie, żeby garstka pozostałych przy życiu ludzi z otoczenia władcy była zachwycona ryzykownymi pomysłami uzurpatora… Znajdują się jednak chętni do wykonania tego zadania i wśród nich jest również Teruhi.

Szczerze pisząc, po trzech odcinkach nie mam zielonego pojęcia, czy kontynuować oglądanie serii, czy jednak ją porzucić. Z jednej strony w komplecie z pokazem slajdów, czyli dosyć szczątkową animacją, co rusz serwuje się widzowi wyświechtane i często irytujące schematy. Z drugiej strony tematyka jest jak na anime historyczne całkiem unikatowa i chociaż sporo tutaj mocno podkolorowanych starć, to nikt nie obrzuca się galaktykami, a i sama akcja jest dynamiczna i potrafi momentami zaskoczyć. Również ten odcinek skończył się w takim momencie, że człowiek od razu chce wiedzieć, co będzie dalej. Chyba że to zmyłka. Wtedy już tak fajnie nie będzie…

A, no i główny bohater to również (przynajmniej dla mnie) punkt wyjątkowo dyskusyjny, ponieważ pragmatyzm pragmatyzmem, ale uczynienie z niego tego jedynego, który wie (prawie) wszystko, (prawie) zawsze ma rację i (prawie) zawsze mu się wszystko udaje, nie było chyba zbyt dobrym posunięciem. Przepakowany bohater po pewnym czasie staje się jeśli nie denerwujący, to zwyczajnie nudny. Może tym razem będzie inaczej… Mam nadzieję, bo na razie pana nawet lubię i szkoda by było, gdyby taki fajny charakter zmarnował się tylko z powodu roli, w jaką wpycha go autor. Pomijając całą resztę zgrai wyrzutków i oburzonych oraz niechętnych nowemu „przywódcy” mieszkańców Tsushimy, obowiązkowa białogłowa tej historii, czyli Teruhi, też ma w sobie spory potencjał, bo może i nie jest super wytrenowaną wojowniczką, doświadczenia ma niewiele i sporo w niej naiwności, ale potrafi wziąć się w garść. Ponoć potrafi również całkiem nieźle strzelać z łuku… ale tego jeszcze nie widzieliśmy. Może więc nie będzie to kolejna wzdychająca do protagonisty panienka, której jedyną rolą jest bycie ratowaną, tylko całkiem sensowny członek ekipy broniącej wyspy. Cóż, to się okaże.

P.S. Ta animacja naprawdę zrobiła się koszmarnie statyczna…

Leave a comment for: "Angolmois: Genkou Kassenki – odcinek 3"