Banana Fish – odcinek 1

Odcinek zaczyna się, tak ni z gruszki, od oddziału żołnierzy, którzy gdzieś na Bliskim Wschodzie rozmawiają o jakimś nowym narkotyku. Po czym okazuje się, że z rzeczonym będą mieli styczność bardzo szybko, gdy jeden z nich wybija w szale większość towarzyszy, po czym traci rozum. Jednymi słowami, jakie odtąd wypowiada są „banana fish”.

 

Nowy Jork. Niejaki Ash Lynx, młodociany szef gangu, znajduje w zaułku ciężko rannego mężczyznę, który przekazuje mu tajemniczy wisiorek i przed śmiercią podaje adres oraz wypowiada słowa „banana fish”. Okazuje się, że został ubity przez jego własnych ludzi, ale na polecenie mafioza, niejakiego Dino, przybranego „ojca” Asha, który kiedyś zgarnął go z ulicy, wychował, nauczył zabijać i zrobił z niego gwiazdę dziecięcego porno. Okazuje się, że tajemniczy wisiorek zawiera jakąś substancję, którą Ash przekazuje do analizy znajomemu lekarzowi, a która okazuje się bardzo ważna dla Dino. Ash nie ma zielonego pojęcia, że tym samym przypieczętował na siebie wyrok.

 

 

Tymczasem z Japonii przylatuje dziennikarz, Shuunichi Ibe, wraz ze swoim asystentem, dziewiętnastoletnim Eijim Okamurą, by zebrać materiały do artykułu o gangach, a w szczególności przeprowadzić wywiad z Ashem. Czy taka jest ich prawdziwa intencja – nie wiadomo, wiadomo natomiast, że pod swoje skrzydła bierze ich nowojorska policja (w sumie zrozumiałe, mają się spotkać z najmłodszym przywódcą gangu w historii). Dochodzi do rzeczonego spotkania, jednak w jego trakcie zaczyna się rozróba mająca na celu porwanie podopiecznego Asha, Skipa. A że przy okazji zabierają też Eijiego? Collateral damage.

 

 

Banana Fish jest adaptacją skończonej mangi Akimi Yoshidy.  Jej akcja oryginalnie akcja rozgrywała się w latach 80., natomiast na potrzeby anime postanowiono ją uwspółcześnić. Jednak to uwspółcześnienie ogranicza się do smartfonów, samochodów, kilku widoczków i którejś wojny na Bliskim Wschodzie, gdzie walczył brat Asha. Projekty postaci wyglądają jakby je żywcem w większości przeniesiono z anime z lat 80.-90. (a raczej mangi), tym bardziej, że są po prostu normalnie narysowane – dorosły jest dorosły, dziecko to dziecko, a młodzik to młodzik. Z miasta widzimy głównie jego „zaplecze”, które bez względu na rok i tak będzie wyglądać tak samo, a jedynym wskaźnikiem jego „uwspółcześnienia” jest brak wież WTC w panoramie…

Od pierwszego odcinka widz wie, że będzie krwiście i brutalnie i na pewno nie będzie miło i sympatycznie, tym bardziej, że po ekranie plączą się antypatyczne typki, a zdrada wisi w powietrzu. Jeśli ktoś lubi te klimaty, a w dodatku ma dosyć bohaterów rysowanych jak spod sztancy – to zapraszam.

Leave a comment for: "Banana Fish – odcinek 1"