Island – odcinek 2

Jak się okazuje, Rinne nie może wychodzić za dnia z powodu tajemniczej choroby, która dręczy mieszkańców wyspy i w ekstremalnej postaci może doprowadzić do śmierci, jeśli dotknięta nią osoba zostanie wystawiona na działanie słońca. Setsuna poszukuje dodatkowych informacji o rzeczonej dolegliwości (co ponownie wiąże się z odwiedzeniem biblioteki), zaś do posiadłości rodziny Ohara trafia Karen, która chce przez wakacje dorobić trochę jako „pokojówka”.

 

Niewiele? W pewnym sensie tak, ponieważ zawiodą się widzowie, którzy oczekiwaliby gwałtowniejszych wydarzeń. Nie przyszła na nie pora – jeszcze, bo trudno wątpić, że kryją się gdzieś w przyszłości. Nie znaczy to jednak, że odcinek jest wypchany watą. Owszem, sporo miejsca poświęca się dość pogodnym (przynajmniej na razie) przekomarzaniom Setsuny z trójką dziewcząt, ale jednocześnie dostajemy w sumie zaskakująco dużo informacji. Nie tylko zostaje wyłożone, na czym polega rzeczona choroba, ale poznajemy też legendę o Rinne i Setsunie – rodzeństwie połączonym zakazaną miłością. Jakie drugie dno kryje się w opowieści o dziewczynie przemienionej w potwora i chłopaku, który zasnął na wieki w lodzie, by czekać na odrodzenie się jego ukochanej? Jakoś trudno uwierzyć, by chodziło tu naprawdę tylko o tragiczny trójkąt romantyczny… Jakby tego było mało, mimochodem rzucane są kolejne okruchy informacji o wydarzeniach znacznie mniej odległych – sprzed pięciu lat. W poprzednim odcinku dowiedzieliśmy się, że Rinne zaginęła wtedy i odnalazła się już z amnezją, której ubocznym skutkiem jest głębokie przekonanie dziewczyny, iż jest wcieleniem Rinne z legendy. Teraz okazuje się, że również „pięć lat temu” miał miejsce pożar świątyni (spowodowany podpaleniem!), w którym zginęli rodzice Sary, zaś matka Karen wyjechała z wyspy i nie wiadomo, gdzie się teraz znajduje. W sumie ilość nowych informacji ładnie równoważy się z ilością pytań – widz nie ma poczucia, że błądzi całkiem po omacku, ale jednocześnie może zostać jeszcze nieraz zaskoczony.

 

Wizualnie dalej jest całkiem ładnie i szczegółowo – podtrzymuję twierdzenie, że tu akurat puste tła nie przeszkadzają, zaś pejzaże są na tyle efektowne i dobrze oświetlone oraz skadrowane, by kreować odpowiedni klimat. Trochę czuć, że mamy do czynienia z adaptacją gry, ale powiedziałabym, że nie aż tak bardzo. Fanserwis… istnieje w ilościach nieznacznych, na pewno nie jest wpychany garściami, co i dobrze, bo psułby nastrój opowieści. Oczywiście nie wykluczam, że fabuła posypie się później, gdy trzeba będzie wepchnąć obszerną historię z gry w ramy serii telewizyjnej, ale na razie jest intrygująco.

Leave a comment for: "Island – odcinek 2"