Kyoto Teramachi Sanjou no Holmes – odcinek 2

Tym razem sklep z antykami odwiedza szanowana matrona z dwoma córkami. Jednak panie nie przyszły podziwiać piękne przedmioty, ale skorzystać z niezwykłych umiejętności Kiyotaki. Otóż starsza z nich niedawno dowiedziała się, że będzie pełnić niezwykle ważną funkcję podczas nadchodzącego święta i to właśnie z tego powodu ktoś podłożył jej do torby listy z groźbami. Ma ona nadzieję, że przystojny znawca antyków odnajdzie sprawcę, którym (zdaniem dziewcząt) mogą być byłe przyjaciółki wyróżnionej siostry. Cóż, śledztwo nie należy do długich i mozolnych, i nawet średnio rozgarnięty człowiek wręcz ekspresowo domyśli się prawdy…

 

 

To bynajmniej nie jest komplement, bo chociaż nie oczekuję od serii skomplikowania na poziomie związków miłosnych w Modzie na sukces, to przedstawiona w drugim odcinku „zagadka” dosłownie obraża inteligencję widza. Jeszcze gorsze były chyba tylko powody podłożenia listów i mdła „drama”, towarzysząca odkryciu przez Kiyotakę kart. Słabo to wyszło i dlatego w moim prywatnym rankingu anime dało mocnego nura w kierunku mulistego dna. Zresztą miałka fabuła to tylko jeden z problemów Kyoto Teramachi Sanjou no Holmes – drugi to nijakość i bezużyteczność głównej bohaterki, która sama w sobie nie jest zła, ale w tej chwili jest równie istotna dla opowieści, co losowa waza, stojąca w sklepie. Z powodzeniem można by ją zastąpić kotem, tylko że wtedy główny bohater mógłby wyglądać trochę dziwnie, gadając do sierściucha – chociaż w sumie… Trzeci problem to właśnie protagonista – idealny jak wypolerowane srebro. Nie złości się, nie ma gorszych dni, wszystko wie i zawsze promiennie się uśmiecha, i na dodatek trafne riposty ma zapisane w genach. To najnudniejszy idealny książę na białym koniu, jakiego widziałam.

Ja wiem, że to ma być cieplutkie, puchate i rozpuszczać niewieście serca z równą mocą, co gorąca czekolada, ale mojego jakoś nie rusza. Nie wiem, może za stara jestem, acz prędzej to po prostu nie ten zestaw cech u bisza, trzeba poczekać na kolejnych, może trafi się coś sensowniejszego… Inna sprawa, że jak grafika jeszcze trochę się pogorszy, to nie zauważę kolejnego. Było krzywo, statycznie i brzydko. Bezimienny tłum pozbawiony twarzy wyglądał upiornie, a próby ukazania promieni słońca przebijających się przez liście okazały się totalną katastrofą – nagle wszystkie postaci rozchorowały się na bielactwo, co gorsza ich ubrania także. Naprawdę nie pojmuję, jak można tak koncertowo skopać prosty pomysł na anime?!

Leave a comment for: "Kyoto Teramachi Sanjou no Holmes – odcinek 2"