Lord of Vermilion – Guren no Ou – odcinek 2

O Boże, jakie to męczące – pomyślałam już w połowie odcinka, zamierzając zakończyć tym zdaniem zajawkę, ale ostatecznie okazał się tak męczący, że wysunęło się na czoło…

Przepołowiony przez bestię Chihro oczywiście „budzi się”, tj. zostaje opanowany przez moc krwi – dowiemy się potem, że to tzw. „Krew Bohaterów”, i nie dowiemy się w zasadzie niczego więcej, prócz tego, że jej nosiciele są na celowniku „ich”, którzy przychodzą z innego świata. Wszystko tapla się w niewypowiedzianej tajemnicy i bełkotliwym mistycyzmie, który jest taaaaki męczącyyyy…

 

Wykończywszy gorylo-samuraja (ciało potem wyparowało), Chihiro, dotąd jakby nieświadom swych czynów, uprzytamnia sobie, że zabił senseia i ojca Kotetsu, popada w rozpacz, a wtedy wkracza tajemnicza dziewczyna. Niby koleżanka z koledżu, która była tu „przypadkowo”, kładzie go spać magicznym sposobem, następnie robi śniadanie i zaciąga obu chłopaków na uczelnię, przez cały czas odmawiając wyjaśnień w bardzo irytujący sposób. Maniera jej mówienia nie polepsza sprawy, raczej odwrotnie. Prawdopodobnie nie jest (tylko) człowiekiem.

 

Na uczelni chłopcy znowu są świadkami prawie przemiany – w całym mieście krążą plotki o ludziach zmienionych w potwory, a następnie znikających bez śladu – po czym Chihiro widzi tę samą dziewczynę co pod dojo, a ona nie waha się przemienić wszystkich przypadkowych świadków w potwory, które Chihiro co prawda odmawia zaszlachtować, by nie brudzić znów rąk, ale takich oporów nie ma Kotetsu, również, jak się okazuje, spadkobierca heroicznej linii.

 

Głupie to jest i sztuczne, i przedramatyzowane okropnie, a może ja jestem za stara i tego typu dramaty mnie nie tylko nie wzruszają, ale nawet już nie bawią, wyłącznie nudzą i irytują. W dodatku wizualnie jest biednie i biedniej, krzywi się to wszystko może nie strasznie, ale permanentnie, statyści w tle stoją jak kołki, a same tła są markowane, „efekty specjalne” krzyczą o braku funduszy, a potwory… No cóż, oryginałem jest karcianka, zdaje się, i to widać (właściwie akurat to mogłoby być zabawne). Mnożą się też, bez wątpienia z tego samego tytułu, postaci: a to policjantka przecudnej urody, a to dociekliwy dziennikarz z fotoreporterką, a to znów lekarz z nadpobudliwą „pielęgniarką”. Żadne z nich nie wzbudziło jednak mojej sympatii ani zaciekawiania… już prędzej niechęć, jak sobie przypomniałam to stado postaci z pierwszego odcinka. A, była też podniosła wstawka muzyczna, bo na ścieżkę za krótka. Domęczę się za tydzień, ale już teraz wiem, że nikomu nie będę polecać.

 

 

Leave a comment for: "Lord of Vermilion – Guren no Ou – odcinek 2"