Ongaku Shoujo – odcinek 2

Hanako udaje się uprosić rodziców, by pozwolili jej postawić pierwsze kroki na drodze, która dla większości dziewcząt kończy się w przemyśle pornograficznym i oddali ją pod skrzydła Ikehashiego. Swoją drogą, cóż za niesamowity zbieg okoliczności, że pan producent jest starym znajomym rodziców bohaterki i dzięki temu nie musimy się zastanawiać, czy do tego stopnia obrało ich z rozumu, żeby pozwolić latorośli udać się w nieznanym kierunku z podejrzanym facetem w średnim wieku… No, ale nieważne. Hanako przybywa do dormitorium zajmowanego przez członkinie Ongaku Shoujo (oczywiście to pozwala uniknąć niewygodnych dodatków do idolek w postaci jakichś rodzin czy życia prywatnego) i zapewnia, że będzie wspierać je z całych sił! Tak, nasze urocze dziewczę samo nie pcha się do światła sławy i reflektorów, w zupełności wystarcza jej, że będzie pomagać podziwianym (od paru godzin) koleżankom.

 

 

Większość grupy jest zachwycona, ale oczywiście musi się znaleźć jakaś przeszkoda, dlatego też Uori oznajmia, że Hanako zbyt frywolnie pojmuje ciężki i pełen wyrzeczeń zawód idolki, a co za tym idzie, nie jest godna, by dla nich pracować. Na szczęście pan Ikehata jest innego zdania i zatrudnia Hanako jako pomoc w agencji Pine Records (nazwa oczywiście pochodzi od ananasa, nie od sosny), gdzie jej pierwszym zadaniem jest dostarczenie dziewczętom przerobionych kostiumów na występ. A może jednego? Ale nawet gdyby to był jeden kostium, też chcę taką torbę, w której ta góra falbanek i kokardek po złożeniu staje się niewidoczna… Oczywiście Hanako nie byłaby sobą, gdyby nie znalazła okazji, żeby się wykazać – tu zaszczypka, tam gołe ramionko i drobne modyfikacje kostiumów przekładają się na znaczący sukces w mediach społecznościowych. Tu następują owacje, gratulacje i niemalże laudacje, acz oczywiście Uori nadal twierdzi, że nie jest przekonana. Kiedy, ach kiedy otworzy serce przed naszą bohaterką?

 

Nad fabułą szkoda się wytrząsać, bo jedynym „oryginalnym” motywem jest chyba to, że bohaterka nie zostaje natychmiast wypchnięta na scenę jako centralna postać grupy. Mogę się za to powytrząsać nad grafiką, która bardzo, bardzo stara się przy niektórych zbliżeniach, ale poza tym jest tak samo krzywa, jak była. Odnoszę też wrażenie, że zdecydowanie więcej energii poszło w odwzorowanie sceny w łazience niż sceny występu… Co w sumie jakoś by mnie nie dziwiło przesadnie.

Leave a comment for: "Ongaku Shoujo – odcinek 2"