Phantom in the Twilight – odcinek 2

No dobrze, sensu ma to tyle samo co dowolny reverse harem rodem ze smartfona, czyli niewiele, ale trzeba przyznać bohaterce, że przynajmniej nie jest totalnie pozbawioną kręgosłupa mimozą i nie zatyka jej nawet na widok nagiego męskiego torsu. Fakt, że szybciej działa, niż myśli, a działa głupio, niepotrzebnie narażając się na ryzyko, jestem skłonna jej przebaczyć właśnie za to, że nie straciła rezonu na widok wampirzego fanserwisu, co prawda nie sparklającego, ale zawsze. A Vlad w swoich manieryzmach potomka samego hrabiego Drakuli jest rzeczywiście zabawny, chyba zamierzenie.

Gwoli treści odcinka, Ton po porwaniu Shinyao wparowała wprost do kawiarni, dowodząc tym samym, że nie tylko bezpośredni urok, ale również wampirze zaklęcia na krew Raijin nie działają, i zażądała pomocy. Na miejsce udali się Luke i Taryou (który jest rodzajem chińskiego wampira żywiącego się energią ki), podczas gdy Vlad, nie mogąc wyjść na światło słoneczne, został z Ton i wyjaśnił jej, czym są Cienie (albo Umbra) – nadprzyrodzone byty literalnie zrodzone z ludzkich fantazji i lęków. Jednym z nich jest duch chłopaka imieniem Wayne, „mieszkający” w kawiarni, który wcina się w ich rozmowę, używając różnych sprzętów, od komórki po gramofon. Dziewczyna oczywiście przyjmuje to bez mrugnięcia okiem, no ale cóż, takie serie już tak mają.

  

 

Pewnie też bym to zresztą łatwiej przełknęła niż wiadomość, że aplikacja „Magiczne lusterko”, którego używają dziewczyny, jest wysoce zaawansowaną sztuczną inteligencją, potrafiącą przewidywać myśli i pragnienia użytkowników w jakichś 80 procentach. (Jak się zastanowić, to bardziej przerażające niż Czarna Kuleczka z Białymi Zębami czająca się pod moim łóżkiem 30 lat temu, którą mogłam swoim lękiem powołać do życia). To właśnie Magiczne lusterko popycha akcję do przodu: najpierw kontaktuje się z Ton i sugeruje jej odzyskanie telefonu Shinyao, co jest możliwe dzięki kontaktom kawiarnianych panów z policją, następnie, kiedy ci są zajęci wydobywaniem ze sprzętu informacji z pomocą Wayne’a (duch w maszynie, oh yeah), pokazuje niebezpieczeństwo, w jakim znajduje się przyjaciółka, i prowadzi Ton na miejsce. A panowie oglądają to na telefonie Shinyao, więc mogą ruszyć na ratunek (bo jest już po zmroku, oczywiście).

 

Dobra, możliwe, że czegoś nie zrozumiałam z tego całego pseudotechniczno-paranormalnego bełkotu albo pokręciłam, ale możliwe też, że to jest po prostu tak głupie. Znów, w obliczu tego Ton rzucająca się bez namysłu na napastnika z brzytwami, którym jest ponoć… duch wcielony w manekina? mumia? zombie? Kuby Rozpruwacza, to jest zgoła nic, normalka, i przyjmuję to wzruszeniem ramion, jako dobrodziejstwo inwentarza. Takoż ucieleśnienie się Wayne’a – w sumie dlaczego nie? Naprawdę, lepszy duch w sztucznym ciele niż taka sztuczna inteligencja…

Oczywiście, źle by się dla bohaterki ta jej durna brawura skończyła, gdyby nie interwencja wampira – doceniam, że ulegając przemożnej sile ludzkich przesądów, musiał najpierw poczekać na zaproszenie – ale kiedy oni odgrywali kolejną zabawną scenkę, Shinyao znów trafiła we wrogie pazury. Tyle że ich właściciel ewidentnie poczuł do niej miętę… czy na co tam lecą wilkołaki. To chyba jednak nie miało być zabawne, hihihi. Romantyczne może? Heh.

 

Jak widać, scenariusz działa w pewnej mierze dzięki Wielkiej Woli Wszechświata, ale jakoś wyjątkowo mnie to (jeszcze) nie drażni. Wizualnie jest tak sobie, jednak załatwianie większości scen w ciemności to spore ułatwienie dla rysowników, a trzeba przy tym zauważyć, że i tak postaciom się buźki i sylwetki cokolwiek defasonują, czy to w świetle, czy w mroku; animacja momentami też jakby traciła na płynności – ale nie jest najgorzej. Sama się sobie dziwię, że wciąż jestem do tego w miarę pozytywnie nastawiona, zobaczymy, jak będzie za tydzień.

Leave a comment for: "Phantom in the Twilight – odcinek 2"