Bakumatsu ~Ren’ai Bakumatsu Kareshi Garden~ – odcinek 1

No cóż, miałam rację, że nie miałam racji, typując, który z biszów na rysunku przy zapowiedzi to Sakamoto Ryouma. Okazuje się, że rolę oryginała powierzono jednak Takasugiemu Shinsaku (też postać historyczna, przywódca rewolucjonistów z Choshuu), który wraz z Katsurą Kogorou (jak wyżej) najpierw napada na statek szogunatu, by wykraść przewożony tajemniczy skarb, mający zapewnić właścicielowi władzę nad światem (bez większego sukcesu, ale za to dobrze się bawiąc), potem w przebraniu Shinsengumi bezczelnie szarżuje na zamek szoguna w Kioto – tu następuje mały zygzak w historii, o którym za chwilę – po czym robi to ponownie, ignorując bez wysiłku kule armatnie, ale nie wicekomendanta Shinsengumi Hijikatę Toshizou, co powinno być okazją do malowniczego pojedynku. I w sumie jest, wykreślając tylko słowo malowniczy. W przerwach Shinsaku zjada sobę i błyska uśmiechem. Już go nie lubię.

 

 

Tak, wiem, bez sensu jest to streszczenie, ale wiecie co? Odcinek też. Znaczy, ma jakąś tam liniową (hehe) fabułę, tyle że ona mnie kompletnie nie porwała i szkoda mi czasu, żeby ją drobiazgowo opisywać. Maksymalnie więc upraszczając, chodzi o to, że ktoś zdobył ów artefakt (zegarek) i przeniósł się w czasie, by zdobyć władzę w Japonii drugiej połowy XIX wieku, co objawiło się zmianą strojów bohaterów na bardziej fikuśne, zubożeniem mieszkańców Kioto i powstaniem wielkieeeeego zamku-malowidła górującego nad miastem. Z punktu widzenia rewolucjonistów, którzy bardzo szybko rozkminiają, co się właściwie stało, tak naprawdę zmienił się tylko szogun do pokonania. Aha, gdyby komuś było mało Shinsengumi i Choshuu, ów władca czasu może ściągnąć wielkich wojowników z innych epok japońskiej historii…

 

Bezimiennej panny od przechodzenia przez bramę torii na razie nie uświadczono, może i dobrze. Chyba że okaże się nią ninja w seksownym kombinezonie; toby nawet było fajne, więc pewnie nie. Same bisze również, zgodnie z moimi przewidywaniami, jakieś mało wyględne i przesadnie podobne do siebie; wizualnie anime jest zresztą okropnie ubogie, z płaską plamą, pustymi tłami i oszczędnościami w postaci statycznych plansz. Zamek-malowidło byłby fajny, gdyby tak strasznie nie odstawał od reszty; może to efekt zamierzony, ale nadal zgrzyta. Animacja ujdzie, chociaż uważny obserwator dopatrzy się drobnych deformacji w ruchu. Seiyuu grają dobrze, dodając postaciom charakteru, którego poskąpili projektanci; zobaczymy, co będzie dalej, bo jeszcze sporo ich do wprowadzenia. Humor jest, ale przeciętny i nieco slapstickowy. Piosenka w endingu dała się słuchać. Razem wziąwszy: póki co, zapowiada się rzeczywiście bardziej na akcyjniaka niż romansidło, ale niestety akcyjniaka mocno średniego.

Leave a comment for: "Bakumatsu ~Ren’ai Bakumatsu Kareshi Garden~ – odcinek 1"