Conception – odcinek 1

Anime o zaciążaniu panienek! Przypuszczalnie takie hasło wywoławcze wystarczy, żeby część widzów sięgnęła skwapliwie po ten tytuł, zaś część ominęła go szerokim łukiem. Staroświeccy redaktorzy Tanuki, tacy jak ja, mają jednak zwyczaj oceniać oglądane serie także pod kątem niemodnego dodatku, jakim jest fabuła. A w tym przypadku mogę zdradzić Wam od razu tajemnicę: tak jak przepowiadałam w zapowiedzi sezonu, wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z mocno sztampowym isekajem, w który na wabia zapakowano treści prawie udające materiały +18. A jak mówi klasyczna już reklama, prawie…

 

W otwierającej odcinek scenie protagonista, nastoletni Itsuki, przychodzi porozmawiać z czekającą na niego na szkolnym dachu przyjaciółką z dzieciństwa, Mahiru. Dziewczyna – co oryginalne – zamiast wyznać uczucia, wyznaje mu, że jest w ciąży… Mniejsza z tym, że seksu nie uprawiała. Czyżby błyskotliwa analiza społeczna udowadniająca, że edukacja seksualna w Japonii prezentuje się jeszcze gorzej niż w Polsce? Niestety nie, bowiem w następnej chwili na niebie otwiera się sztampowy świecący krąg magiczny i oboje bohaterowie zostają wciągnięci do innego świata, gdzie następuje seria wydarzeń rodem z samouczka gry. To znaczy: pojawia się demon, bohater materializuje świecący miecz i załatwia potwora, a chwilę później przyjazny tubylec prowadzi Itsukiego i Mahiru do pałacu królewskiego, gdzie się dowiadują, że są przybyłymi z innego świata Gośćmi, zaś ich rolą, zanim pozwoli im się wrócić do domu, będzie wytępienie Nieczystości z Labiryntu (wielkie litery, jak sądzę, konieczne).

Tu następuje część oryginalna: Itsuki, zakwaterowany w jednej z zamkowych komnat, budzi się (prawie) nagi i związany, zaś seksowna pani doktor wyjaśnia mu, że jego zadaniem będzie także spłodzenie Gwiezdnych Dzieci z kapłankami zodiakalnych konstelacji. Jako że jedną z tych kapłanek okazuje się Mahiru, do produkcji potomstwa można przystąpić od razu… A dokładniej, w następnym odcinku.

 

Ja rozumiem, że nie dla fabuły, he he, i w ogóle, ale zajmijmy się jednak na początek fabułą. Conception jest w najoczywistszy sposób ekranizacją gry i wyraźnie nikt nie próbował się nawet postarać, żeby zawiązanie fabuły działało w zupełnie odmiennym medium, jakim jest serial. W efekcie odcinek mechanicznie „przeklikuje” gracza przez samouczek i wyjaśnienia, a przez większość czasu jest po prostu okropnie statyczny. Jeśli dalej tak pójdzie (a nie mam powodów sądzić, że będzie inaczej), pewnie będziemy mieć do czynienia z kolejnymi „questami”, koślawo adaptowanymi i nudnymi jak flaki z olejem.

 

Tak jak pisałam w zapowiedzi, gra – wbrew pozorom – nie jest tytułem tylko dla dorosłych. Anime natomiast robi wszystko, żeby takowy udawać, już od prologu, prezentującego zarysy pań w pozach, które zapewne mają wzbudzić dzikie pożądanie widowni, a przywodzą na myśl ilustracje zgromadzone na stronie Escher Girls. Dalej jest głównie gadanie – bardzo dużo sugestywnego gadania, mającego przekonać widza, że już, zaraz, zobaczy prawdziwe delicje, rarytasy i frykasy… Po czym odcinek kończy się, niczego niepokazawszy, a ja jestem prawie pewna, że w następnym dowiemy się, iż „robienie dzieci” ma w tym przypadku wymiar bardziej symboliczny niż praktyczny. Przede wszystkim jednak wszystko to jest tak seksowne, jak reklama proszku do prania. Jeśli ktoś liczył na śmielszy fanserwis, jaki możemy pamiętać choćby z zeszłosezonowego Isekai Maou to Shoukan Shoujo no Dorei Majutsu, to może sobie liczyć dalej. Następne odcinki odpowiedzą na pytanie, jak bardzo ta seria została skopana, ale na razie widzę bardzo charakterystyczne dla nowszych produkcji studia Gonzo podejście: weźmy popularne elementy i spróbujmy je sprzedać, nie mając pojęcia, co takiego czyniło je popularnymi.

Bo we mnie jest seks, gorący jak samum…

Leave a comment for: "Conception – odcinek 1"