Hinomaru Zumou – odcinek 2

Hinomaru i Shinya z zapałem oddają się treningom, a Ushio już planuje udział w zawodach. Niestety kapitan klubu szybko sprowadza go na ziemię – żeby wziąć udział w jakimkolwiek turnieju, trzeba mieć przynajmniej pięciu zawodników, a klub sumo liczy całych dwóch członków. Hinomaru jest jednak dobrej myśli, bo zbliża się dzień, w którym wszystkie szkolne kluby i kółka zainteresowań będą mogły się zaprezentować, by przyciągnąć pierwszoroczniaków. Ushio ma już nawet plan jak zwabić potencjalnych członków – miska darmowej gorącej potrawki z pewnością jest solidnym argumentem! Nadchodzi dzień próby, ale wokół stoiska bohaterów co najwyżej hula wiatr,  zaś kilku zbłąkanych uczniów ucieka z wrzaskiem po pierwszej łyżce przygotowanej przez Ushio potrawki. Jedynym wyjątkiem okazuje się atletycznie zbudowany Chihiro Kunisaki, który docenia niecodzienny smak dania, ale niestety sumo zainteresowany nie jest, gdyż działa już (z sukcesami) w klubie miłośników wrestlingu. Oczywiście dla Hinomaru niepowodzenie nic nie znaczy, a kolejna szansa na zaprezentowanie się nadarza się o wiele szybciej niż sądzi…

 

 

Wow, to było wyjątkowo szybkie skompletowanie drużyny! Pod koniec drugiego odcinka klub sumo ma nie tylko wystarczającą liczbę członków, by wziąć udział w zawodach, ale i trenera! O tym, że Chihiro zmieni zdanie, wiemy już z czołówki, więc nikogo nie powinno dziwić, że ostatecznie uznaje argumenty protagonisty za wielkością sumo jako dyscypliny. Dwóch kolejnych śmiałków to (niespodzianka) pokonany w poprzednim epizodzie Yuma i kolejny niepozorny mikrus, Kei Mitsuhashi. O trenerze zaś niewiele można napisać (poza tym, że jest kolejnym biszem i nosi okulary), bo pojawia się dosłownie znikąd na minutę przed końcem. Warto natomiast wspomnieć o pierwszej ważniejszej postaci kobiecej, która tylko mignęła w pierwszym odcinku, czyli ślicznej i podziwianej przez wszystkich siostrze Yumy, Reinie. Chociaż jej podziw dla brata chuligana wzbudza pewien niepokój, to dziewuszka ma charakterek i póki co daje się lubić. Inna sprawa, że bohaterowie osobowości mają tak sztampowe, jak tylko się da. Widzieliście ten zestaw już tysiące razy i znacie go na pamięć.

 

Zresztą widać, że anime nie ma ambicji bycia czymś więcej niż klasyczną serią sportową, a skoro punkt pierwszy i w sumie drugi mamy odhaczone (drużyna zebrana, trener jest) to teraz czeka już na nas głównie mięsko, czyli niekiedy dziwaczne treningi i pojedynki z innymi klubami. Gdzieś tam mała przerwa na znalezienie słodkich menadżerek (nie ma nagrody za odgadnięcie kto nimi/nią będzie). I powiem szczerze, że ja tę prostotę scenariusza kupuję, bo jakby nie patrzeć, zgrabnie wychodzi twórcom ta wtórna papka. Główny bohater jest w porządku, reszta zawodników również wzbudza sympatię, a na horyzoncie czeka jeszcze cały tabun podobnych narwańców. Co więcej, seria sprawia wrażenie staromodnej i to nie tylko przez rysunek, ale i właśnie pewien specyficzny zestaw postaci oraz ich szalenie poważne podejście do uprawianej dyscypliny, a także wiarę w to, że ich determinacja zmienia wszystko. Skoro zasady rządzące profesjonalnym sumo z jakiegoś powodu nas wykluczają, dajmy z siebie wszystko i pokażmy, że te zasady są o kant tyłka potłuc, a na pewno ktoś je zmieni. Podoba mi się to naiwne poświęcenie, przekonanie że sport jest wszystkim i na pewno to właśnie my spośród tysięcy innych osób zdobędziemy szczyt. I tu jest właśnie pies pogrzebany, bo albo przyjmuje się to natchnione podejście, albo lepiej włączyć coś innego.

Leave a comment for: "Hinomaru Zumou – odcinek 2"