Karakuri Circus – odcinek 2

Przed kliniką pojawia się podejrzany typek z pierwszego odcinka, tyle że w towarzystwie wielkiej i paskudnej lalki, która według jego słów jest też wyjątkowo silna. Niestety szybki pojedynek z Shirogane udowadnia, że umiejętności marionetki są mocno przesadzone lub też Arlequin to prawdziwe lalkarskie arcydzieło. Jednak nasz zbir ma jeszcze jednego asa w rękawie – kiedy on odwracał uwagę Shirogane, jego koledzy cichaczem zakradli się do Masaru i przyłożyli mu nóż do gardła. Gdyby nie mocne wejście Narumiego, małoletni dziedzic fortuny Saiga zakończyłby swój żywot. Cóż, panowie znikają jak kamfora, a Narumi proponuje chłopcu i jego opiekunce nocleg u siebie. Chwila oddechu nie trwa jednak długo, ponieważ w nocy na dom napadają kolejni porywcze i tym razem bez większych problemów udaje im się uprowadzić chłopca.

 

Czarne charaktery w anime często mają w sobie coś takiego, że widz zaczyna pałać do nich sympatią w równym, a nawet większym stopniu niż do protagonistów… W Karakuri Circus nasz czarny charakter na dodatek ma lisi wyraz twarzy i mówi głosem Takahiro Sakuraia – no i jak tu się nie zakochać? Oczywiście nie jest to główny zły, a jedynie uroczy pomagier, ale wrażenie zdążył już zrobić. Z innych pozytywnych rzeczy – rozbraja i rozczula mnie, jak nieudolnymi opiekunami są Shirogane i Narumi. Nie można odmówić im dobrych chęci, ale wyraźnie widać, że o wychowywaniu dzieci mają raczej blade pojęcie, co prowadzi do wielu zabawnych sytuacji. Inna sprawa, że stanowią wyjątkowo uroczy i przesłodki duet, dorzucając tym samym kolejny argument za oglądaniem tej serii. Poza tym, znowu było dynamicznie i efektownie, i dostaliśmy jeszcze jedną porcję wyjaśnień, uświadamiającą nam, że sytuacja Masaru jest bardzo skomplikowana, a grono wrogów liczne.

 

To się po prostu świetnie ogląda, ze względu na drobiazgi, jak i elementy bardziej konkretne. Na przykład zupełnie nie przeszkadza mi prostolinijność Narumiego i jego ciągłe wrzaski. Doceniam fakt, że Shirogane nie potraktowała go kopniakiem z półobrotu, kiedy znienacka wparował do łazienki i zastał ją nagą – ba, nawet się nie zaczerwieniła, za to dostał po łbie, kiedy straszył ludzi w sklepie. No pierdoły, ale jakże istotne i budujące całość. Nawet płaczliwy Masaru daje się lubić (w sumie zarzucanie dziecku, że zachowuje się jak dziecko w stresującej sytuacji byłoby bez sensu). To jest dobre, tak po prostu!

Leave a comment for: "Karakuri Circus – odcinek 2"