Karakuri Circus – odcinek 3

Zleceniodawcą porwania Masaru okazuje się brat jego ojca, paskudny typ, któremu nie powierzyłabym opieki nawet nad karaluchem. Staruszek uśmiecha się obleśnie i próbuje wcisnąć bratankowi kit, że jako jedyny troszczy się o niego (i jego pieniądze) i dlatego bardzo chciałby go adoptować. Cóż, może i chłopiec jest płaczliwy, ale nie głupi – doskonale zdaje sobie sprawę, że właśnie trafił w łapy niebezpiecznego człowieka, który nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć upragniony cel. Tymczasem Shirogane i Kato z pomocą Ashihany próbują dostać się do doskonale chronionej rezydencji rodziny Saiga…

 

 

Co mogę powiedzieć po trzecim odcinku? Na pewno Masaru nie ma łatwego życia – w domu wuja odnajduje zapiski ojca, świadczące o tym, że traktował syna jak narzędzie, konieczne do wprowadzenia w życie wyjątkowo okrutnego planu. Istnieje prawdopodobieństwo, że z jakiegoś powodu ten plan wyjdzie całemu światu na dobre, a ojciec głównego bohatera wcale nie był ostatnim sukinsynem, ale na razie są to tylko przypuszczenia. Relacja opiekunów chłopca nadal ślicznie ewoluuje. Dowiadujemy się co nieco o Shirogane, która także nie miała łatwego dzieciństwa ( w sumie nie miała go praktycznie wcale), a Narumi ponownie udowadnia, że serce ma większe od rozumu. Dzieje się dużo, nie zabrakło kolejnych efektownych pojedynków lalkarzy i sporej porcji informacji. Było kilka dramatycznych momentów, sporo krwi (twórcy nie cackają się z pokazywaniem śmierci i okrucieństwa) i piękna przemiana Masaru, do którego dociera, że jeżeli chce żyć, musi stać się silniejszy. Była też zapowiedź interesującego sojuszu – mam nadzieję, że dojdzie on do skutku, bo lubię takie nietypowe układy (a poza tym, Takahiro Sakurai!). To się po prostu rewelacyjnie ogląda, anime ma niesamowite tempo, ale historia wciąga i mimo natłoku wydarzeń oraz postaci, wcale nie wydaje się chaotyczna. Protagoniści są prostolinijni, ale nie można zarzucić im naiwności. Na razie brakuje mi autentycznych czarnych charakterów, bo już teraz widać, że Ashihana to postać niejednoznaczna i poza nielicznymi przypadkami (wuj Masaru) mamy raczej podział na biel i szarość.

 

Technicznie jest dobrze. Co prawda zdarzają się już wyraźniejsze wpadki, ale kiedy potrzebna jest dynamika czy dokładność, rysownicy przykładają się do pracy. Podoba mi się też zaangażowanie aktorów w powierzone im role i naprawdę udane odwzorowanie charakterów (niemalże pozbawiona emocji Shirogane, która jednak nie brzmi jak robot, i rewelacyjny Ashihana, brzmiący jak urodzony cwaniak). Miałam spore oczekiwania względem Karakuri Circus i na razie twórcy nie zawiedli mnie ani razu. Anime jest ciekawe, fabuła dobrze poprowadzona, bohaterowie sympatyczni i po prostu widać, że za całość odpowiadają ludzie znający się na swojej pracy i lubiący starocie. Już jest fantastycznie, a to dopiero początek!

Leave a comment for: "Karakuri Circus – odcinek 3"