Ken en Ken: Aoki Kagayaki – odcinek 1

Jakiż to miało rozmach! A jakież krzywe efekty komputerowe… No, ale efekty komputerowe są obecnie niezbędne do uzyskania rozmachu, szczególnie jeśli zależy nam na scenach batalistycznych z udziałem całej armii. Pierwszy odcinek z całą pewnością miał nas wprowadzić w klimat epickiej wielowątkowej sagi, ale przyznam, że ja jestem zdecydowanie odporna na takie chwyty fabularne. W efekcie odnosiłam raczej wrażenie, że oglądam pospiesznie skleconą na kolanie prezentację mającą przedstawić wszystkie ważniejsze dramatis personae.

 

Tłem akcji jest bliżej niesprecyzowany świat stylizowany na starożytne Chiny, w którym cesarstwo Taibai podbija kolejne kraje ogniem, mieczem i mechanicznymi owadokształtnymi paskudami. Jeśli chodzi o wydarzenia, to w sumie trudno oprzeć się wrażeniu, że cały odcinek był pracowitym kładzeniem podwalin pod konflikt tragiczny. Z jednej strony obserwujemy dwie siostry, Yin i Ning, które podróżują od wioski do wioski, zarabiając na życie pokazami szermierki. W pewnej zniszczonej wsi Yin w tajemniczych podziemiach znajduje jeszcze bardziej tajemniczy zwój, pozwalający – jak się okazuje – przywoływać nie tylko potężną, stworzoną techno-magicznie wojowniczkę Yun, ale także bardzo świecący i zapewne również techno-magiczny miecz. Czołówka i napisy końcowe niedwuznacznie podpowiadają, że dzięki tym artefaktom dziewczyna stanie się jedną z kluczowych postaci w szeregach rebeliantów walczących z cesarstwem.

 

Z drugiej strony w stolicy cesarstwa przebywa Bu Zhao, młody niewolnik, który służy Głównemu Inżynierowi Mo Hengowi, a w wolnych chwilach sam konstruuje najrozmaitsze mechanizmy. Jest też przekonany, że jego przyjaciółki z dzieciństwa, Yin i Ning, zginęły w ataku na ich wioskę. Być może dlatego nie buntuje się przesadnie przeciwko swojemu losowi, zaś zbieg okoliczności sprawia, że przykuwa uwagę możnej protektorki – i ostatecznie, po nieoczekiwanej ucieczce Mo Henga, sam zostaje Głównym Inżynierem i arystokratą. Innymi słowy, wszystko gotowe, by dawni przyjaciele stanęli po dwóch stronach barykady.

 

Bardziej bym się przejęła, gdyby to wszystko nie było tak potwornie sztuczne. I nie mam tu na myśli komputerowych maszyn, bo akurat to jeszcze można wybronić – w ich przypadku sztywne i sztuczne ruchy mogą mieć nawet jakiś sens. Chodzi mi o całkowitą suchość emocjonalną połączoną z piętrzeniem kosmicznych zbiegów okoliczności, byle tylko wszystkie figury rozstawiły się we właściwych miejscach na szachownicy. Podejrzewam, że wbrew próbom twórców, nie będzie to tytuł, który warto śledzić ze względu na wyrazistych bohaterów. Nie wykluczam natomiast, że może zainteresować amatorów serii wojennych, jeśli docenią pokazywane tu machinacje strategiczno-polityczne.

Ale bądźmy poważni, w tym sezonie leci Thunderbolt Fantasy. Po co marnować czas na coś takiego jak to?

Leave a comment for: "Ken en Ken: Aoki Kagayaki – odcinek 1"