Thunderbolt Fantasy: Touri-ken Yuuki 2 – odcinek 1

O jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! No nareszcie mamy pełnoprawną kontynuację tego telewizyjnego cudeńka. Film był fajny, ale to jednak nie jest to samo. Jak już uprzedzałam w zapowiedzi, zawsze mam pewne obawy, kiedy twórcy niezwykle udanego dzieła postanawiają nakręcić ciąg dalszy. Bo wiadomo, że to nie zawsze wychodzi. Ale do fanów Thunderbolt Fantasy chyba bardzo, ale to bardzo szeroko uśmiechnęło się szczęście. Ten odcinek był świetny. Może i nie wygląda to na wyjątkowo złożoną intrygę, ale przecież nie z tego zasłynęła część poprzednia. Oprawa techniczna, postaci i niesamowity dystans, z jakim twórcy podchodzą do swojej pracy, pozwolił widzom cieszyć się niezapomnianym widowiskiem. I wygląda na to, że dostaniemy równie sycącą dokładkę.

Shang Bu Huan ma pecha. Serio, gdzie się facet nie ruszy, czekają na niego jakieś kłopoty. Nie żeby posiadanie zwoju, w którym zapieczętowano kilkadziesiąt magicznych mieczy o olbrzymiej mocy, pomagało w prowadzeniu spokojnego życia… Ale pierwsze minuty zdawały się sugerować, że nasz dzielny wędrowiec przygód i odpowiedzialności ma dosyć, bo z listem polecającym od Dan Fei (to tamta młodziutka strażniczka miecza, która straciła brata w pierwszym odcinku pierwszej serii) udaje się do potężnej fortecy. Tam pewien starszy jegomość również strzeże potężnego artefaktu i to właśnie jemu Shang Bu Huan postanawia powierzyć magiczny zwój. Całe spotkanie początkowo kończy się tym, że gospodarz może i z niedowierzaniem, ale bardzo chętnie skarb przyjmuje, za to darczyńcę wywala na zbity pysk. Zniesmaczony i zrezygnowany mężczyzna odchodzi, ale dosyć szybko wpada przypadkiem (?) na starego znajomego. Lang Wu Yao niesie ze sobą wyjątkowo złe wieści: z rodzinnego Zachodu w ślad za Shangiem wyruszył bowiem pościg w postaci pięknej, ale zabójczej Xie Yingluo, którą bohater odnajduje w samą porę. Niestety, próbując udaremnić kradzież zwoju, Bu Huan przecina go na dwie części i tylko jedną z nich udaje mu się zachować. Druga pozostaje w rękach uciekającego napastniczki. Nie pomogło nawet niespodziewane pojawienie się na miejscu Langa z jego magiczną (i gadającą w dodatku) lutnią (bo to jest lutnia, prawda?)

A tymczasem… No jednak nie, końcówki odcinka Wam nie zdradzę. Napiszę tylko, że sytuacja Shanga jest bardzo, ale to bardzo niewesoła, a w samym środku intrygi jest jak zwykle nasz kochany szczwany lis, Gui Niao. Oj, będzie się działo.

Czy może być jeszcze lepiej? Niewykluczone, ale pierwszemu odcinkowi za niezwykle zgrabne wprowadzenie do nowej przygody należy się szóstka z plusem. No i oczywiście oprawa techniczna… Cud, miód i orzeszki (no dobra, muzycznie jest identycznie jak poprzednio, ale fani twórczości pana Sawano powinni być zadowoleni. No i opening mimo że po części znajomy, jest bardzo, ale to bardzo fajny). Bezbłędnie wypada gra seiyuu, którzy w przypadku tego serialu muszą starać się podwójnie. Jak ja się za tym tytułem stęskniłam!

Leave a comment for: "Thunderbolt Fantasy: Touri-ken Yuuki 2 – odcinek 1"