Xie Yingluo udaje się przechytrzyć Shanga i ten zostaje przez nią otruty, co gdyby nie pomoc Langa i jego gadającej lutni, skończyłoby się dla naszego bohatera niezbyt wesoło. A że w sam środek zamieszania wpada uzbrojony po zęby oddział z wysłannikiem z Zachodu i Gui Niao na czele? Cóż, przyjaciołom udaje się uciec, Yingluo się wycofuje, ale całość kończy się bardzo efektowną, choć zupełnie niepotrzebną masakrą zaklętych przez kobietę ludzi. Powiedzmy, że urzędnik z sąsiedniej krainy dosłownie dąży do celu po trupach. I wszystko to oczywiście wina Bu Huana… A tymczasem słudzy rannego przywódcy fortecy trafiają przypadkiem na wędrownego mnicha, który leczy dotykiem i zgadza się uratować życie starego strażnika.

No, to tym sposobem chyba poznaliśmy wszystkich najważniejszych graczy w tym sezonie. Niby nie wygląda to na skomplikowaną intrygę, bo wiadomo, czego wszyscy szukają, ale sami bohaterowie zdecydowanie nie odsłonili jeszcze wszystkich kart, a jak wiemy z poprzedniej części, skrywać mogą naprawdę sporo. A wiadomo, iż ukryte zamiary mogą zmienić całą sytuację w najmniej spodziewanym momencie… Cóż, fabuła się wyraźnie rozkręca, tym bardziej, że odcinek znowu się kończy się w kluczowym momencie. Tym, którzy jeszcze go nie obejrzeli, nie będę psuła niespodzianki, ale naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy Gui Niao ujawni swoje prawdziwe intencje. Bo jest spora szansa, że chodzi tu o coś więcej niż sianie chaosu i dobrą zabawę. Chociaż, kto go tam wie… Tak czy siak działo się, dzieje się i bez wątpienia dziać się będzie przez następne odcinki. Nie pozostaje mi właściwie nic innego, jak życzyć Wam i sobie udanego seansu ciągu dalszego. I trzymać kciuki, żeby nic po drodze się nie zepsuło (mało to prawdopodobne, ale zawsze jakieś tam obawy są…).