Circlet Princess – odcinek 2

Kiedy już pozwoliłam sobie odetchnąć z ulgą, że Circlet Princess znikło z listy moich obowiązków, bogowie animacji pokazali mi figę, jak to bogowie zwykle, i oto jestem tuuuu… a ludzi tłum z pewnością wyczekuje z niecierpliwością mojej zajawki, więc nie przedłużam, lecz streszczam maksymalnie:

 

Tzw. najgłówniejsza bohaterka, tj. centralna postać pentaptyku, jest dokładnie tym, kim się wydała w pierwszym odcinku, czyli słodką prowincjonalną idiotką (konkretnie stereotypem takowej, żeby nikogo nie urazić). Nie przyjmuje ona do wiadomości, że nie znaczy nie i klubu nie będzie. Sekundują jej dzielnie w uchylaniu się od woli samorządnej przewodniczącej (brązowa) panienki żółta i zielona, robiąc wszystko, żeby klub reaktywować. Przy okazji, zielona ma w sobie nieco więcej życia, niż zwykle jej nerdowaty typ. Na jaw wychodzi przeszłość różowej, co budzi powszechny (dwuosobowy) entuzjazm, a brązowa, mówiąc nie, ma oczywiście na myśli entuzjastyczne tak, ponieważ jest młodszą siostrą czerwonowłosej bogini z pierwszego odcinka i rzecz jasna chce iść w jej ślady, tylko nie wiedzieć czemu głośno temu zaprzecza. Taki to typ i taki stereotypowy wątek, odfajkowane.

 

Reminiscencja sprzed dwóch lat ukazuje panienkę bardziej intensywnie różową, mówiącą męskim głosem (nie dziwi nic), która wręcza ciemnoróżowej specjalną bransoletkę (circlet) umożliwiającą dostęp do MR (Mixed Reality, czyli połączenia świata rzeczywistego i wirtualnego). Obecnie okazuje się, że bransoletka jest niewiadomego pochodzenia, superniezwykła, pozwala zwizualizować superoryginalną broń i w ogóle och, ach, ależ będzie zabawa. I też mówi tym męskim głosem, jak dowolna maskotka z mahou shoujo, tylko bardziej creepy. Ja bym tego nie nosiła, a na pewno nie pod prysznicem.

 

Poza tym szkoła, która jest druga w rankingu rozgrywek Circlet Bout, przysyła St. Union zaproszenie do meczu towarzyskiego w ramach ćwiczeń i nagle wygląda na to, że nieistniejący klub pyk, znów istnieje. W kolejnej scenie poznajemy dwie panienki z rzeczonej drużyny i serio, nie chcę więcej.

Kadr dla zapełnienia miejsca między akapitami.

Graficznie jak poprzednio, tzn. panienki mają ładne buźki, a poza tym się krzywią i wyginają w dziwnych ujęciach, zmieniając wszystkie (swoje) trzy wymiary; komputerowe krzaczki i budynki są całkiem akceptowalne, ściany puste, walka była taka sama jak poprzednio, tylko bez kosmosu. Tzw. humor i tzw. fanserwis jak na załączonych obrazkach, a piskliwe głosiki dorzynają moje nerwy. Bogowie, trucizny.

Leave a comment for: "Circlet Princess – odcinek 2"