Circlet Princess – odcinek 3

Bogowie animacji znowu wzięli mnie z zaskoczenia, zatem spieszę poinformować czekających z niecierpliwością na te spóźnione nieco wieści, że w trzecim odcinku nic się nie zmieniło i Circlet Princess nadal nie jest warte oglądania; możliwe, że nawet bardziej niż przedtem. Fabułę streszcza, co następuje: trójka dziewczyn przeżywa spotkanie z panem „najwspanialsza istniejąca sztuczna inteligencja” zamkniętym w bransoletce, przy czym zielona i żółta mają do niego zaskakująco zdrowe, tj. podejrzliwe podejście, podczas gdy różowa entuzjastycznie uznaje go za superdopalacz i oczekuje, że zrobi ją „silną”, by mogła znaleźć się na szczycie i ponownie stawić czoło czerwonowłosej wojowniczce. Dokooptowana chyba z łapanki i z racji braku umiejętności językowych szarowłosa (Rosjanka!) dopełnia magicznej liczby klubowiczek i po króciutkim treningu polegającym na dawaniu różowej łupnia przez żółtą wszystkie jadą na ów zapowiedziany mecz towarzyski.

 

Żółta i brązowa (ta druga po krótkim oporze) przegrywają swoje sety, co oznacza, że mecz jest przegrany i trzecia para nie wystąpi, ale jak wiadomo, reguły są po to, żeby je łamać, a granatowa przewodnicząca drużyny Takamori też pogrzebała w sieci i chce ujrzeć różowe zjawisko w akcji, zatem wystawia do walki z nią ichniego asa (asową? asicę?), czyli żółtą nr 2. W myśl wszelkich schematów nasza bohaterka z przypadku najpierw znowu obrywa, potem doznaje przypływu sił i zdolności, teoretycznie uzasadnionego światłymi radami zgryźliwej bransoletki, praktycznie jedynie wolą scenarzystów, po czym wygrywa set, co cieszy w zasadzie wszystkich, z granatową na ringu i czerwoną za kulisami włącznie. Yay!

To jest tak słabe, że aż denerwujące. Postaci są nie tylko stereotypowe, ale wręcz idiotyczne, z główną idiotką na czele, wizualia, mimo ślicznych buziek dziewcząt, en masse przyprawiają o ból zębów z żałości, a fabuła jest do bólu pretekstowa, tylko nie wiem do końca, czy stanowi pretekst do pokazywania obleczonych w kombinezony dwunożnych klepsydr (chwilami na granicy połamania), czy może jednak reklamowania oryginalnej gry. Na mój gust, to też serii raczej nie wychodzi, a jako osobne dzieło nie tylko się niczym nie broni, ale wręcz prosi, żeby ją litościwie dobić.

Na koniec kadr, który można uznać za ładny,
ale niekoniecznie za powód do oglądania serii.

Leave a comment for: "Circlet Princess – odcinek 3"