Doukyonin wa Hiza, Tokidoki, Atama no Ue – odcinek 2

Z przyjemnością stwierdzam, że drugi odcinek okazał się równie miły i sympatyczny jak pierwszy, a nawet bardziej. Zyskał też w innych aspektach, bo prócz obecnego niemal stale na ustach uśmiechu kilka razy się głośno roześmiałam, a ponadto przedstawione wydarzenia są nieco bliższe realnym interakcjom między ludźmi a kotami, nawet jeśli pewne zachowania kociego przybłędy zostały nieco przerysowane. Choć trzeba sobie powiedzieć, że tutejszy człowiek jest równie nietypowy jak obdarzony wewnętrznym głosem futrzak.

 

Celowo czy nie, twórcy chyba rzeczywiście obdarzyli młodego pisarza jakimś rodzajem autystycznych zaburzeń, bo konieczność wyjścia do sklepu po kocią karmę (przy okazji mógłby też zadbać o własną lodówkę), czyli spotkania się z innymi ludźmi, to dla niego naprawdę ciężka próba. Musi jednak stawić jej czoło, bo inaczej nie odzyska dostępu do własnego laptopa, zagarniętego przez kota… (skąd my to znamy, heh). Na razie nie ogarnia bowiem umysłem koncepcji dotknięcia go i np. przestawienia (tak, wiem, to ostateczna metoda, ale po dekadach praktyki człowiek jest zdolny do takich rzeczy).

Półki w supermarkecie są czemuś wymiecione z potrzebnych produktów, ale na widoku pojawia się sklep zoologiczny. Dla Subaru to obca planeta, zamieszkała przez groźne stwory – konieczność porozumienia się z jednym z nich, czyli słodziutką i uczynną sprzedawczynią, prowadzi do autentycznie zabawnej sytuacji, dlatego nie będę jej spoilerować. Najgorsze, że nagle pojawia się kwestia imienia dla przybłędy, czyli również idea dla chłopaka nieogarniona. Dobija go tym samym pytaniem własny redaktor, gdyż czytelnicy, zachwyceni ostatnią książką (kiedy oni ją zdążyli wydać?!), domagają się informacji o czarnym charakterze (oraz kontynuacji). Przeżywszy jeszcze jedną przerażającą konfrontację z kotem, który znów znalazł sobie nietypowe (w opinii Subaru oczywiście) miejsce do spania, pisarz próbuje wymyślić zwierzakowi jakieś imię. Przypadkowy (choć alfabetyczny) ciąg wyrazów przerywa znak z nieba, dany kocim ogonem, odsyłający go do ukochanej książki z dzieciństwa, i tak kotka zyskuje imię Haru, a Subaru, sam jeszcze nie mając do końca tej świadomości, zyskuje członka rodziny.

 

Z drugiej strony barykady niezaznajomieni z kotami mogą się dowiedzieć, o co chodzi ze spaniem w dziwnych miejscach, a reszta (czyli zapewne 99% widzów), dlaczego akurat słowo „haru” wywołało reakcję kotki. Łatwo się domyślić, że chodziło o jedzenie. Uważam za plus serii, że ponownie położony został akcent na wcześniejszą bezdomność Haru – jasne, że daleko temu do drastycznej rzeczywistości znanej choćby ze stron różnych fundacji pomagających braciom mniejszym, ale przynajmniej jest wyraźnie powiedziane, z czym się wiąże bezpańskość dla zwierząt: przede wszystkim z głodem. Może komuś to da coś do myślenia?

Graficznie mniej było chyba komputerowych pustych plansz (i nawet jeden bardzo ładny komputerowy widoczek), za to więcej drobnych deformacji twarzy, z pyszczkiem włącznie, i szczegółów sylwetek oraz SD, głównie wyrażających grozę kolejnych ciężkich doświadczeń życiowych Subaru. Jeszcze nie wiem, czy lubię chłopaka, ale na pewno mnie bawi, choć w sumie jest dość stereotypowy. Sądzę, że największym źródłem humoru będzie jednak jego nieznajomość kocich obyczajów i odkrywanie przezeń tej nowej planety (albo i galaktyki). Czekam na kolejny odcinek.

Leave a comment for: "Doukyonin wa Hiza, Tokidoki, Atama no Ue – odcinek 2"