Kaguya-sama wa Kokurasetai ~Tensai-tachi no Ren’ai Zunousen~ – odcinek 2

Świzdu-gwizdu, trzy minuty poszły w… niebyt. Powiem szczerze, że jeśli w każdym odcinku pierwsze minuty będą poświęcone na powtórzenie dokładnie tego samego, co widzieliśmy w odcinku pierwszym, to chyba nawet ja tego nie wytrzymam. Poza tym już wcześniej irytowało mnie podkręcanie dramatyzmu sytuacji do niewyobrażalnych rozmiarów i nie miałbym nic przeciwko, gdyby w ślad za tym szła naprawdę dowcipna i dosadna puenta. Nie jest tu wprawdzie źle pod tym względem, ale przyznaję, że widziałem bardziej zabawne serie. Przy okazji robienie z Kaguyi i Miyukiego nie wiadomo jakich mózgowców to lekka przesada, choć może nie dociera do mnie sarkazm tej sytuacji. Więc tym bardziej cieszę się, kiedy narrator i jego plansze idą w odstawkę, a do głosu dochodzą sami bohaterowie z ich rewelacyjnymi wręcz reakcjami.

Potwierdza to pierwsza część odcinka, poświęcona telefonom, z wymianą danych kontaktowych w tle. Niby wszystko OK, ale narratora było jeszcze za dużo, a sama historia nie była tak porywająca, jak wskazywała by na to oprawa. O wiele lepiej wypadła historia o wyjeździe… no właśnie, gdzie, bo każda ze stron miała naprawdę mocne argumenty przemawiające na korzyść wybranej lokalizacji. Góry czy morze, romantyczna noc pod gwiazdami, czy spacer wieczorem po plaży? I gdy już wszystko wydawało się proste, na scenę wkroczyła Chika i jej atrybuty kobiecości.

Ostatnia historia poświęcona jest jednemu z uczniów, zgłaszającemu się po radę do Miyukiego, którego doświadczenie w odnośnym temacie wynosi okrąglutkie zero. Mowa konkretnie o wyznaniu miłości, ale przecież przewodniczący nie może dać się złapać na tym, że nie ma zielonego pojęcia o tych sprawach. Jego rady, jak można się było domyślić, są twórcze, niebagatelne i bezcenne, i tylko cud sprawia, że epizod nie kończy się katastrofą. Natomiast podsłuchująca ukradkiem rozmowę Shinomiya przeżywa istną huśtawkę nastrojów. Acz koniec końców wygląda na wyraźnie ukontentowaną.

Tak jak powiedziałem i podtrzymuję swoje zdanie: im mniej narratora i głupich plansz psujących płynność akcji, tym lepiej. Tych dwoje naprawdę do siebie pasuje i jeśli nie pozabijają się w międzyczasie, to będą żyli długo i szczęśliwie. Pozostał mi odcinek trzeci, ale to chyba tylko formalność, bo nie sądzę, aby cokolwiek zmieniło się w mojej ocenie tej serii, no chyba, że twórca wyskoczy z jakimś wyjątkowym kretynizmem.

Leave a comment for: "Kaguya-sama wa Kokurasetai ~Tensai-tachi no Ren’ai Zunousen~ – odcinek 2"