Meiji Tokyo Renka – odcinek 1

Choroba, znów trzeba będzie się uczyć rozpoznawać bohaterów przez zapisywanie na karteczce koloru oczu i włosów, bo bohaterka jest tym razem jedna. A panów siedmiu – co doskonale widać w swingującym openingu, gdzie są prezentowani ze wszystkich stron. Więc cóż my tu mamy?

Pierwsza scena – na tle ogromnego różowego księżyca bohaterka żegna się z jednym z panów… Cięcie. Bohaterka zapatrzona w komórkę ciągnie się za podekscytowanymi koleżankami, które paplają o nowej kafejce i rozważa, że dawniej, w dzieciństwie, też była taka radosna. Ale wyszło na jaw, że rozmawia z wyimaginowanymi przyjaciółmi, i, jak to zwykle bywa, skończyła jako Dziewczyna, Która Rozmawia z Duchami – czyli dziwadło. Dlatego teraz nosi słuchawki i nawet kiedy ktoś ją zaprasza, dla świętego spokoju odmawia. Jak się okazuje jednak, głosy nadal słyszy.

W trakcie drogi do domu trafia na festyn z okazji Strawberry Moon – czyli pełni w czerwcu – i magiczny pokaz, w trakcie którego zostaje wybrana z tłumu do wejścia do magicznego pudła, które „znika” wszystko, co się w nim znajdzie. A bohaterka, jakby nie było, wolałaby zniknąć także. Budzi się w nieznanym miejscu, bez zasięgu i prawie przejeżdża ją powóz, z którego wypada zaniepokojony Czerwonowłosy (1), który dokładnie sprawdza, czy sobie nic nie zrobiła…. a następnie dokładnie ogląda „funkcjonalny strój”, jaki nosi. Znaczy mundurek. Doprowadzając do lekkiej irytacji drugiego osobnika, który z nim jechał powozem. Oczywiście, jak na dżentelmena przystało, proponuje, że ją zabierze ze sobą, i jak skończą to, co mają do roboty, odwiezie do domu. Problem jednak jest taki, że bohaterka (jak już widz się domyśla) trafiła do innego świata. Uwaga, wszystko z romantyczną muzyka w tle, żebyś sobie widzu nie pomyślał, że to spotkanie takie przypadkowe!

 

W trakcie jazdy powozem dowiadujemy się, że przystojniak ma na imię Rintarou Mori i jest chirurgiem wojskowym, jego towarzysz to Shunsou Hishida (2), student sztuki, a bohaterka przypomina sobie, że nazywa się Mei Ayazuki (a tak przynajmniej twierdzi Głos).  Miejscem docelowym natomiast jest wielki pałac, w którym właśnie odbywa się bal z okazji wizyty w Japonii Mikołaja II, zaś Mori zaciąga tam bohaterkę, zdecydowanie w stroju niekwalifikującym się na taką okazję. No gratulacje dla szanownego chirurga. I jeszcze każe się jej dobrze bawić!

 

Mei, wiedzionej zapachem ukochanej smażonej wołowiny, prawie udaje się wywołać incydent dyplomatyczny, gdy niejaki germofob i artysta, Kyouka Izumi (3) rzuca tymże talerzem ponad tłumem – na szczęście łapie go niejaki Otojirou Kawakami (4), który natychmiast zarywa do bohaterki, wywołując zazdrość reszty pań. Bohaterka zauważa też futrzaka, znaczy się królika, na ramieniu Kyouki, czym wywołuje komentarz, że chyba widzi duchy. Co z kolei budzi zainteresowanie pana nr 5, czyli Lafcadio Hearna…. Tak, tego, co książki pisał o Japonii, a szczególnie interesował się folklorem. Może ktoś już widzi wzór? (Przy okazji, Kawakami jest aktorem).

 

Mei dostrzega na przyjęciu także magika, który ją tak niecnie wpakował do pudła, i żąda od niego wyjaśnień. Jak się okazuje, udało mu się ją przenieść w czasie do Tokio w erze Meiji. Po czym magik znika, za to pojawia się mały duch-lis, który robi zamieszanie. Pojawia się także obiekt nr 6, to znaczy pan kolejny, który zamierza zabić ducho-lisa. Bohaterka interweniuje i zostaje nazwana Tamayori przez inspektora policji do spraw nadnaturalnych (arghh!), który wygląda bardzo ponuro, poważnie, podejrzliwie i powiewająco, i w ogóle chciałby ją przesłuchać… Niestety dla niego interweniuje Mori i zgarnia dziewczynę, przedstawiając ją jako swoją narzeczoną. Swingująca muzyczka, koniec odcinka, napisy końcowe i autorka tegoż opisu zastanawiająca się, co by powiedzieli ci historycznie istniejący panowie, gdyby wiedzieli, że są pierwowzorami bohaterów gry i anime otome i wyglądają jak europejskie biszouneny.

Kwestia fabuły, jak widać, już omówiona została powyżej, pod względem technicznym natomiast kreska jest jeszcze ładna, bohaterowie jeszcze przystojni, bohaterka dosyć znośna, lisek uroczy, tła i postacie drugoplanowe są – czyli wszystkie założenia „pakujemy więcej kasy w pierwszy odcinek, może się ktoś zanęci” spełnione. A jak ktoś spojrzy na listę seiyuu, to też się zainteresuje. Muzyczka, o dziwo, jest dosyć pasująca  do sytuacji, nawet nie wiem, czy nie specjalnie stereotypowa, a swingującego tematu dawno nie słyszałam.

A poza tym, no serio, czego się spodziewamy po ekranizacji otome?

Comments on: "Meiji Tokyo Renka – odcinek 1" (2)

  1. Easnadh said:

    IKa, skąd ty masz tyle optymizmu? Kreska wcale nie jest ładna, główna bohaterka jest krzywa i cierpi na syndrom Znikającego Jednego Oczka, a żadna z postaci drugoplanowych nie ma twarzy xD

    Dodam jeszcze, że nie tylko Mei była na balu w stroju niekwalifikującym się na taką okazję – żadna z tych beztwarzowych dam nie była ubrana w suknię balową (która jako jedyna w epoce wiktoriańskiej pozwalała się pochwalić krągłością odsłoniętych ramion oraz nietkniętą słońcem bielą dekoltu), one wszystkie miały na sobie coś, co zakwalifikowałabym w najlepszym wypadku jako suknie wizytowe, a w najgorszym jako zwyczajne dzienne. No i, ku*wa, jeszcze ten kapelusz! Na balu! I to tak wyrąbanym w kosmos, bo z udziałem cara! Mój wewnętrzny hobystyczny kostiumolog i historyk cierpi -___-

    • O kwik, widzisz, ja na to uwagi nie zwróciłam większej na zasadzie – i tak już widać, że pojechali po bandzie z kostiumami „bohaterów” to nie sądzę, żeby trzymali się jakichkolwiek reguł „balowych” – kiecka z falbaną jest? Jest! wystarczy!
      Poza tym oj tam, jedno oczko mniej, czy więcej nie czyni bohaterki mniej atrakcyjnej dla biszów. Mnie interesowało jeno, który historyczny osobnik dozna tego zaszczytu i zostanie umieszczony w gronie…. A o ile pamiętam, to nie wszyscy jeszcze byli pokazani!

Leave a comment for: "Meiji Tokyo Renka – odcinek 1"