Fruits Basket – odcinek 2

No słodkie to było i tyle, szkoda nawet spoilerować, bo ktokolwiek poczuł się zainteresowany pierwszym odcinkiem, po drugim pewnie będzie już uzależniony (ja jestem) i nie będzie potrzebował żadnej zachęty do oglądania… No cóż, skrótowo trzeba:

Zszokowana Tooru z trzema zwierzakami w objęciach dość szybko dochodzi do siebie, kiedy Shigure, wciąż w psiej postaci, wyjaśnia jej w prostych słowach kwestię klątwy. Kolejny szoczek musi znieść, kiedy wracają do swoich ciał, bez ubrań oczywiście, ale kolorowe puffy są na miejscu i nawet już mniej mnie drażnią swoją komputerowością, przyzwyczajenie poszło mi równie szybko jak naszej bohaterce. Ale to wciąż nie koniec atrakcji, ponieważ Kyou i Yuki przechodzą do rękoczynów i ku zdumieniu dziewczyny zwycięzcą w potyczce jest delikatny z wyglądu „książę”, a nie ognistowłosy zapaleniec, ponoć wytrwale trenujący sztuki walki w odległych górach.

Potem Tooru i Yuki idą do szkoły, a Shigure udaje się do głowy rodu poinformować o sytuacji. Budzi to złe przeczucia Yukiego, który został w podobny sposób odkryty w dzieciństwie i skończyło się to nie tylko „wymazaniem” wspomnień o nim u innych dzieci (metodą hipnozy), ale i małą traumą polegającą na tym, że wmówiono mu, iż nikt znający jego sekret nie będzie chciał mieć z nim do czynienia. Jednak Tooru jest niezwykła – oferuje mu swoją przyjaźń bez żadnych warunków, nawet za cenę utraty wspomnień. Przy okazji chłopak ponownie zmienia się w szczura i muszę przyznać, że jest w tej postaci tak przesłodki, że chętnie bym go w niej oglądała przez większość czasu antenowego.

Kiedy w domu delektują się przygotowanym przez dziewczynę posiłkiem, wracają Shigure i Kyou z dwoma wieściami: Tooru może zostać, i to bez wymazywania wspomnień, a do mieszkańców posiadłości dołącza zmuszony do tego Kyou, w dodatku decyzją starszych przeniesiony do tej samej, co tamta dwójka, szkoły. Nie budzi to oczywiście jego zachwytu, a pierwszy dzień w ławce, kiedy otacza go wianuszek natarczywych dziewcząt, doprowadza do ekstremalnych wyskoków… z okna. I kolejnej zmiany w cudnego rudego kocura, kiedy Tooru próbuje się z nim dogadać. Ostatecznie im się to udaje, trochę dzięki wsparciu/popchnięciu chłopaka przez Shigure, trochę dzięki temu, że dziewczyna jest taka słodka, wyrozumiała i dobra (i nie jest to zarzut pod jej adresem, bynajmniej). Poza tym zawsze chciała wspomóc biednego Kota! Oczywiście najpierw trzeba będzie go oswoić…

Z rozmów między bohaterami dowiadujemy się już w zarysach, co jest między chłopcami – nie tylko zadawniona zodiakalna niechęć, ale też (zapewne z nią związana) diametralnie inna postawa względem rodziny Souma. Kyou mianowicie jako outsider próbuje literalnie wywalczyć sobie w niej miejsce, pokonując Yukiego, a ten z kolei pragnie się wyrwać z rodzinnej klatki, stąd uważa kuzyna, który chce się do niej dostać, za idiotę. Wszystkie informacje podawane są widzom sprawnie i zgrabnie, choć również dość szybko, mam wręcz wrażenie, że fabuła pędzi – może po tych dwóch wprowadzających odcinkach trochę zwolni, na co liczę. Krótkie oddechy pozwalają zresztą złapać liczne komediowe momenty, autentycznie zabawne i rozładowujące napięcie, które się ciągle gromadzi z uwagi na stosunki między Yukim a Kyou oraz to silne podskórne przeczucie, że członkowie rodziny Souma mają w życiu raczej nielekko.

Graficznie bez większych zmian, choć ewidentnie przybyło wypełnionych bąbelkami i innymi wzorkami kolorowych teł, oszczędzających paru jenów, ale też używanych w sensownych sytuacjach i jak najbardziej pasujących do gatunku. Twarze czy kończyny czasem się postaciom nieco krzywią, ale to naprawdę nie przeszkadza w oglądaniu. Poza tym zmieniają ubrania i nawet fryzury, co zawsze warto pochwalić. Seiyuu grają dobrze (zwłaszcza świetny jest Shigure z tym jego charakterkiem doskonale słyszalnym w głosie), a obie piosenki są całkiem ładne i przyjemne do słuchania oraz oglądania. Nic tylko czekać na kolejny odcinek!

Leave a comment for: "Fruits Basket – odcinek 2"