Kenja no Mago – odcinek 3

Stereotypowej ekspozycji przepakowanego maga i już-nie-tak-dopakowanej spółki ciąg dalszy – choć nie mogę powiedzieć, że byłam w stanie przewidzieć każdą kolejną scenę (jedna mnie, owszem, nieco zaskoczyła), całość pozostaje dokładnie w ramach gatunku, odhaczając po prostu kolejne schematy.

A zatem: Shin eskortuje panienki, znaczy zagrożoną przez Kurta Cecily i Marię dla towarzystwa, do szkoły, co staje się później przedmiotem wiadomych żarcików w stołówce oraz pretekstem do wielokrotnego eksponowania spłonionej dziewczyny i puszczania oka do widza, niestety w sposób też zbyt wiele razy widziany, by jeszcze bawił. Po pierwszej lekcji wychowawca opowiada klasie S o „grupach badawczych”, które są dokładnym odpowiednikiem japońskich szkolnych klubów (Shin je zresztą wspomina – bo to isekaj jest przecież, prawdaż). Efekt tej rozmowy jest taki, że cała klasa (przy okazji poznajemy resztę uczniów, tj. nazwiska i jeden rys charakteru, plus w przypadku dziewczyn obowiązkowe zbliżenie na biust) z nauczycielem na czele wmanewrowuje Shina w założenie nowego klubu, żeby pod jego przewodnictwem studiować „ostateczną magię”. Warto odnotować, że przez calutki czas Shin wydaje zdziwione okrzyki i robi miny, i tyle jego wkładu w rozwój sytuacji.

Tymczasem król zostaje poinformowany przez dwóch oficjeli, że w ostatnim roku bardzo wzrosła liczba przypadków demonizacji, a że stało się to w powolny i regularny sposób, podejrzewa się celowe działanie. Król nakazuje wezwać łowców demonów. Drugie tymczasem (i jedyne, co mnie nie tyle zaskoczyło, ile nie było na liście do odhaczania), to scena z ojcem Kurta, który postanawia go zdyscyplinować za niegodne zachowanie (tj. powoływanie się na swoją arystokratyczną pozycję w szkole magii, gdzie wszyscy są przecież równi), a w rezultacie stawiający się i wściekający chłopak trafia do domowego aresztu. Uziemienie młodego hrabiego pozwala na (w zamiarze gładkie, w odbiorze sztuczne) wprowadzenie pierwszego antagonisty – z rozmowy Shina z przybocznym Augusta dowiemy się, że Kurt zmienił się po spotkaniu w poprzedniej szkole (zapewne ichnim gimnazjum) z pewnym nauczycielem, nazwiskiem Schtrom, wygnanym z cesarstwa magiem noszącym przepaskę na obu oczach (oczywiście, nie jest ślepcem).

Jakby tego było mało, chłop ma ciemną cerę, białe włosy i głęboki głos, o czym przekonujemy się już w następnej scenie, kiedy wzywa go do Kurta zrozpaczona matka, żeby zadziałał swoim autorytetem na zbuntowanego potomka (wybitnie słaby to pretekst jest, naprawdę). Jakoż szemrany mag działa jak na Tego Złego przystało, a na spodziewane (od zeszłego tygodnia!) efekty nie trzeba długo czekać. Kiedy klasa S podąża na spotkanie dotyczące klubów (niby nie ma potrzeby, ale jakoś się w tym miejscu musi widocznie znaleźć), Kurt atakuje ich z zarośli, a następnie na ich oczach się demonizuje. Rzecz jasna, Shin odpiera atak w widowiskowy sposób. Przy okazji klasycznie odsyła na dalekie tył do niczego niepotrzebną resztę (zgadzają się po protestach, ale chyba tylko pozornie, sądząc po szybkości ponownego pojawienia się) i pokazuje kolejne swoje moce: zdolność wyczuwania złej woli (efekt polowania na demona, o czym uprzednie napomknięcie zatkało kolegów dokumentnie) oraz błyskawiczne samouzdrawianie. Zdolność oceny zamiarów i destrukcyjnych możliwości zdemoniałego Kurta prowadzi zaś naszego herosa do smutnego wniosku, że mimo dobrych chęci ocalenia go nie ma innej opcji niż ostateczna. Potem pozostaje tylko robić smutną minę (zresztą jedyny ładny kadr z twarzą w całym odcinku).

Cóż. Jak pisałam już poprzednio, wydaje mi się możliwe, że jeśli komuś nie przeszkadza oglądanie po raz enty tego samego, to dla fanów gatunku może to być w miarę strawna seria – dla mnie niestety problem polegał nawet nie na przewidywalności wszystkich elementów, od charakterów, przez relacje, po rozwój wątków, ani nie na łopatologicznym prowadzeniu fabuły z okazjonalnymi uproszczeniami i dziurami logicznymi, że nie wspomnę o uproszczeniach grafiki, pustych tłach i potknięciach animacji – po prostu wszystko to razem sprawiło, że straszliwie się nudziłam i za nic nie potrafiłam wciągnąć, a nawet!, nawet choćby lekko zirytować, że to takie głupie i schematyczne… Nuda i obojętność, ot co.

Leave a comment for: "Kenja no Mago – odcinek 3"