Namu Amida Butsu! -Rendai Utena- – odcinek 2

Taishakuten i Bonten nadal nie mogą się doczekać zgody na plewienie ludzkich nieczystości, spędzają więc czas na pomaganiu w świątyni i kłóceniu się o wszystko, o co tylko się da. Zmęczony obowiązkami mediatora Karuraten próbuje uzyskać jakąś interwencję zwierzchnictwa, ale Shaka to właśnie jemu, a nie zwaśnionym bóstwom, proponuje powrót do Niebios… W związku z tym Karuraten postanawia czym prędzej zażegnać konflikt pomiędzy Taishakutenem a Bontenem, zaś o pomoc w tym zbożnym dziele prosi dwóch bodhisattwów, najpierw Fugena (Samantabhadrę), a następnie Monju (Manjushriego). Przy tej okazji dowiadujemy się, co jest źródłem dochodów całej wesołej gromadki – otóż dostarczaniem stosownych środków finansowych zajmuje się Monju, grający w wolnych chwilach na giełdzie. Nie to jednak stanowi clou odcinka, ale wizyta w zoo, gdzie niezależnie trafiają Fugen i Taishakuten oraz Monju, Bonten i Karuraten. Do gromienia nieczystości wprawdzie nadal nie dochodzi, ale panowie mają okazję zabawić się w poskramiaczy zwierząt. Poza tym okazuje się, że Taishakuten i Bonten darzą się niejakim szacunkiem, tylko kooperować nie potrafią, co jak rozumiem na razie rozwiązuje problem ich konfliktów.

Może gdyby bardziej interesowały mnie religie wschodnie, seansowi towarzyszyłby jakiś dreszczyk obcowania z dziełem świętokradczym, ale prawdę powiedziawszy, Namu Amida Butsu jest zdecydowanie zbyt nudne i nijakie, żeby je nazwać bluźnierczym. Podejrzewam zresztą, że o ten efekt (mniej więcej) chodziło – jak by nie patrzeć, seria (a jak się domyślam, także gra) przemyca różne ciekawostki i informacje o Trzynastu Buddach i innych istotach z buddyjskiego panteonu oraz okolic, a zawsze jest szansa, że coś z tego odbiorcy zapamiętają. Problem polega na tym, że w takiej sytuacji trudno panów – mających być całkiem dosłownie chodzącym wcieleniem cnót – obdarzyć jakimiś wyrazistszymi charakterami… Chociaż inna rzecz, że podobne tytuły, z jakimi miałam do czynienia w przeszłości, także były zamieszkane przez chodzące ideały, więc może to raczej cecha gatunku.

Grafika jest okropna. Połączenie idealnie równiutkich budowli i wnętrz jak z gry komputerowej ze sztywnymi i prawie pozbawionymi mimiki postaciami robi wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie. Zdecydowanie wolałabym serię krzywą, ale mającą chociaż odrobinę więcej charakteru… Notabene, ciekawostką jest, że kiedy bohaterowie zmieniają ciuchy z boskich szat na cywilne, nikomu się nie chciało projektować dla nich równie cywilnych fryzur i w efekcie biegają w dresach, ale z włosami utrefionymi i przyozdobionymi kwieciem. Nie, żeby to było w stanie jeszcze w czymkolwiek zaszkodzić.

Leave a comment for: "Namu Amida Butsu! -Rendai Utena- – odcinek 2"