Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou – odcinek 3

Chyba nie sądziliście, że bohater dostanie słodką panienkę za darmo? Zaraz po jej uwolnieniu oboje zostają zaatakowani przez wielkiego potwora, przypominający trochę pająka. Początkowo sytuacja nie wygląda dobrze, ale spokojnie, nie z takich opresji wychodził już Hajime.

Okazuje się bowiem, że Yua to wampirzyca! Wysysa trochę krwi swojego nowego kompana, po czym atakuje potwora niebieską kulą magii. Dzięki temu udaje się pokonać przeciwnika, którego nie widać w tych ciemnościach tak bardzo, że można sobie popsuć wzrok podczas oglądania.

Kiedy głęboko pod ziemią, „martwy” Hajime zmaga się z kolejnymi niebezpieczeństwami, na powierzchni jego byli towarzysze przygotowują się do nowej misji. Niemal u wszystkich widać niepewność i zmieszanie, chociaż w sumie nie do końca wiadomo, dlaczego. Oprócz jednej panienki reszta zdaje się średnio pamiętać o zaginionym towarzyszu, nikt też zbyt głęboko nie zastanawia się, dlaczego jeden z magicznych ataków wycelowanych w potwora trafił prosto w Hajime…

Wędrówka przez głębokie poziomy lochów nie jest oczywiście łatwa. Na jednym z nich Hajime oraz Yua zostają zaatakowani przez potwory wyraźnie kontrolowane przez jakieś pasożyty w formie kwiatków. Sama dziewoja również dostaje się pod jego kontrolę i zaczyna atakować swojego kompana.

Po całkowicie bezsensownym „dramatycznym” momencie bohater wypala z giwery do kwiatka na głowie wampirzycy, po czym bez problemu rozprawia się z potworem. Samej dziewoi nie bardzo spodobało się, że ktoś do niej strzelał, a niezadowolenie wyraża w jakże uroczym geście uderzania pięściami w pierś Hajime. Medetashi, medetashi

Rzecz jasna, to nie koniec przygód tej uroczej parki. Ruszają jeszcze głębiej, ale finał tej wyprawy poznamy następnym razem. Muszę przyznać, że wydarzenia z trzeciego odcinka idealnie wpisują się w obraz tragikomedii tego tytułu. Schematyczne, często bezpodstawnie dramatycznie sceny przeplatają nieco mdłe i ckliwe momenty, a samą Yuę rzecz jasna wykorzystano do scen fanserwisu. Odnoszę też wrażenie, że jej wampiryzm został dodany wyłącznie w celu pokazania scen wysysania krwi, które okraszono uroczymi dźwiękami… Przynajmniej dziewoja nie wypija jej tyle, żeby zaszkodzić towarzyszowi. Czy ja wspomniałem, że ma ona ponad 300 lat? Chociaż tego się pewnie sami domyśliliście.

Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou mimo wszystkich wad ogląda się zadziwiająco lekko. Wynika to zapewne z faktu, że przez nagromadzenie bzdur oraz klimat trudno serię traktować poważnie. Dzięki temu otrzymujemy całkiem zabawną (choć chyba niezamierzoną) parodię gatunku, która potrafi wciągnąć – naprawdę jestem ciekawy, jak nasz przepakowany bohater wydostanie się z lochów. Chcę zobaczyć, jak w glorii i chwale powróci ze swoją lolitą na powierzchnię, a jego byłym towarzyszom opadną szczęki… W tym szaleństwie jest metoda, a wszystkim mającym odpowiednio dużo dystansu do anime zdecydowanie polecam seans. Będzie zabawnie, o ile wcześniej nie oślepniemy od tej ciemnicy na ekranie.

Leave a comment for: "Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou – odcinek 3"