Joshikousei no Mudazukai – odcinek 2

Seria wypełnia swoje nakreślone już w tytule założenia, starannie marnując czas zarówno bohaterek, jak i widza. Naprawdę trudno byłoby mi powiedzieć, o czym jest ten odcinek – to w większości ciąg luźno powiązanych ze sobą dialogów i skeczy (nie zawsze zamkniętych puentą). Jeśli miałabym jednak coś pochwalić, byłoby to całkiem zgrabne kreślenie portretów kolejnych postaci wyłącznie za pomocą ich reakcji na otoczenie, bez łopatologicznego wykładania rzeczy oczywistych. Problem polega jednak na tym, że odcinek nie staje się przez to mniej nużący – poszarpana struktura utrudnia koncentrację i sprawia, że nie działa nawet hipnotyzująco, wciągając widza w swój rytm.

Wydaje mi się, że można jednak próbować wskazać motyw przewodni (acz nie jestem pewna, czy to nie przypadek). W pierwszym odcinku była to Nozomu vel Baka i wymyślane przez nią strategie zdobycia popularności wśród płci przeciwnej. Teraz ten wątek jest kontynuowany, ale większą rolę odkrywa Akane, czyli Ota, zapalona fanka mangi i anime, próbująca swoich sił w rysowaniu mangi. Podobało mi się, że jej dzieło jest takie, jak można by się spodziewać – przeciętne i niepozbawione błędów, ale nie jakoś komicznie nieudolne. Ot, komiks, jakiego można by się spodziewać po nastoletniej dziewczynie bez specjalnego doświadczenia. Tyle tylko, że temat rysowników mang był oczywiście w anime wałkowany, na serio i na komediowo, już setki razy, a pokazane tu obserwacje i scenki nic absolutnie nowego nie wnoszą do tematu. Można powiedzieć, że to nie problem, ponieważ Ota jest tylko jedną z licznego grona bohaterek, ale mam wrażenie, że tu właśnie tkwi główna słabość Joshikousei no Mudazukai – próbuje szukać komizmu w chaotycznej codzienności, ale znajduje głównie… chaotyczną codzienność. Większość gagów to sytuacje z gatunku tych, które wydają się nam szalenie śmieszne, gdy w nich uczestniczymy, ale opowiedziane tracą cały swój urok.

Nie uległa zmianie oprawa graficzna – widać, że anime próbuje się bawić perspektywą i celowo wykorzystywać różne zabiegi artystyczne, ale robi to bez większego przekonania i wizualnie nadal wydaje mi się kompletnie pozbawione własnego charakteru. Muszę za to pochwalić seiyuu pana Sawatariego – Kazuyuki Okitsu perfekcyjnie trafia w ton nauczyciela, którego cierpliwość i wyrozumiałość zwariowane smarkule wystawiają na ciężką próbę.

Leave a comment for: "Joshikousei no Mudazukai – odcinek 2"